Na pamiątkowym zdjęciu z 2000 roku wszyscy czterej panowie są uśmiechnięci od ucha do ucha. Trudno im się dziwić - przed chwilą dowiedzieli się, że w następnym sezonie będą prowadzili mecze w najwyższej klasie rozgrywkowej. To nie tylko prestiż, ale przede wszystkim możliwość zarobienia znacznie większych pieniędzy!
Wygląda na to, że ich awans to nie kwestia umiejętności, tylko nagroda za wierne służenie uznawanemu za ojca sędziowskiej mafii Ryszardowi F. - "Fryzjerowi". Większość zarzutów korupcyjnych, które przedstawiają prokuratorzy arbitrom, obserwatorom i piłkarzom, dotyczy lat od 2003 wzwyż. Śledczy nie mają jednak wątpliwości. W 2000 roku, pod skrzydłami ówczesnego szefa Kolegium Sędziów PZPN Tadeusza Diakonowicza, mafia działała już w najlepsze. Kto chciał awansować do ekstraklasy, nie musiał mieć dobrej drużyny. Wystarczyło, że wyłożył milion złotych. Resztę za niego załatwiał "Fryzjer" przy pomocy swoich wiernych gwizdkowych.
Sędziowska mafia rządziła I i II ligą co najmniej do maja 2005 roku, kiedy po policyjnej prowokacji wpadł Antoni F., pierwszy ze "złotego rocznika 2000". Ledwie miesiąc później do Wrocławia w kajdankach trafił Krzysztof Z., znany w środowisku sędziowskim jako "Laguna". Szybko awansował (kiedy trafił do ekstraklasy, miał zaledwie 24 lata), szybko się dorobił i równie szybko skończył karierę. Do dzisiaj jest najmłodszym arbitrem, którego dopadły organy ścigania. Zaledwie kilka tygodni po wpadce "Laguny", na policję zgłosił się przerażony losem kompanów Piotr W. I oczywiście zaczął sypać kompanów - pisze "Fakt".
Wszyscy trzej sędziowie mają zarzuty ustawiania meczów i działania w zorganizowanej grupie przestępczej. Brakuje tylko czwartego do brydża... "Faktycznie, zupełnie zapomnieliśmy o jeszcze jednej osobie ze zdjęcia!" - przyznaje zastrzegająca sobie anonimowość osoba z organów ścigania. "Nie wiem, jak to się stało. Trzeba to naprawić. Jego też będziemy musieli zaprosić do składania wyjaśnień" - dodaje.
Żołnierzy "Fryzjera" było jednak znacznie więcej niż czterech. Nie tylko brali łapówki, ale i pośredniczyli przy przekazywaniu pieniędzy. Prokuratorzy liczą, że zeznania "Rocznika 2000" doprowadzą ich do kolejnych sprzedawczyków.