Dwa gole w debiucie napastnik zadedykował oczywiście tacie, który na łamach honduraskiego "Diario La Prensa" wyznał: "Od 1991 roku nie chodzę na mecze, oglądam je najwyżej w telewizji. Gdy jednak usłyszałem, co zrobił mój syn, zatęskniłem za atmosferą stadionu."

16 czerwca 1982 roku reprezentacja piłkarska Hondurasu odniosła prawdopodobnie największy, a na pewno najbardziej spektakularny sukces w swojej historii, remisując podczas mistrzostw świata w Hiszpanii z faworyzowanym zespołem gospodarzy 1:1. Do najlepszych zawodników na boisku należał stoper Allan Anthony Costly.

Potem był jeszcze remis 1:1 z Nigerią i bardzo pechowa porażka 0:1 z Jugosławią. Costly wraz z kolegami został w Hondurasie powitany jak bohater narodowy. Miesiąc po meczu z Hiszpanią na świat przyszedł jego syn Carlos Yair Costly Molina.

"Oglądałem te mecze na wideo. Gdybyśmy pokonali Jugosłowian, gralibyśmy dalej w turnieju. Ojciec strasznie żałował tego spotkania. Mam nadzieję, że ja też zagram kiedyś w mundialu" - mówi Costly.

Na razie Costly ma szansę zrobić furorę w Polsce, gdzie wszyscy o niego dbają. Na początku asystował mu w Bełchatowie przedstawiciel włoskiej agencji menedżerskiej ABI Sport, która sprowadziła go do kraju. Potem, gdy przeniósł się z hotelu do mieszkania, o wszystko zadbał klub. W poniedziałek Costly zaczął uczyć się polskiego.

"Bariera językowa jest na razie najtrudniejsza do przełamania" - wyjaśnia DZIENNIKOWI Costly. "Do tego, że jestem bez najbliższych, zdołałem się już przyzwyczaić, grając parę lat w Meksyku. Tam mieszka jedna z moich sióstr. Mama z kolei wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych. Rozmawiam z nią często dzięki internetowi. Gdy powiedziałem, że strzeliłem dwa gole, aż się popłakała ze szczęścia. Wcześniej była trochę załamana, że jadę do kraju, o którym wiedzieliśmy tylko tyle, że leży gdzieś w Europie i jest w nim bardzo zimno. Nie miałem jednak wątpliwości, że powinienem zaakceptować tę ofertę. Futbol jest moją pasją i muszę się rozwijać. Ojciec też chwalił sobie wyjazd do ligi hiszpańskiej. Ale tam, podobnie jak ja w Meksyku, nie miał problemów z językiem."

Na szczęście futbol jest mową międzynarodową. Costly nawet nie wiedział, że kibice piłkarscy znają Honduras głównie za sprawą Ryszarda Kapuścińskiego i jego "Wojny futbolowej". Ba, nie wiedział też tego, że w 1969 roku była wojna między Hondurasem a Salwadorem i że wybuchła po meczu piłkarskim! "Dzięki przyjazdowi do Polski dowiedziałem się czegoś nowego o swoim kraju" - mówi Costly.

Kibice w Bełchatowie są nim zachwyceni. Nie biorą pod uwagę tego, że piłkarz z Hondurasu strzelił dwa gole słabemu, grającemu w dziewiątkę zespołowi. Wszyscy klepią go na ulicy po plecach i widzą w nim następcę Radosława Matusiaka.

"Matusiak? To jedyny polski piłkarz, o jakim słyszałem przed przyjazdem do Bełchatowa" - ożywia się natychmiast Costly. O świetnym występie Polaków w pamiętnym dla swojej rodziny mundialu w Hiszpanii za dużo nie wiedział.

"Najważniejsze, że nie zna polskiego i nie zagłaszczecie go w gazetach" - stwierdził trener Orest Lenczyk. Trochę się pomylił, bo Costly i tak jest chwalony, pewnie ponad miarę. Dzwonią do niego też dziennikarze z Hondurasu. "Udzieliłem już wywiadu <Diario El Heraldo>" – pochwalił się DZIENNIKOWI.