Katarzyna Koziarz: Był pan pod ciągłym ostrzałem ze strony Milanu, aż w końcu puścił pan tę jedną bramkę. Zabrakło szczęścia?
Artur Boruc:
Zagraliśmy po prostu gorzej od Milanu, jesteśmy słabszą drużyną. Jestem zawiedziony wynikiem. Tak bardzo, że chętnie skupię się teraz na meczach ligowych.

Wie pan, że na pańską bramkę Włosi oddali aż 36 strzałów?
Cóż, to tylko świadczy o tym, że byliśmy słabsi i że zasłużenie przegraliśmy.

Ale dzięki temu pan miał pole do popisu, broniąc strzały Kaki, Seedorfa, Inzaghiego i Gilardino.
Ale to niestety nie wystarczyło. Obroniłem o jeden strzał za mało. Trzeba zawsze patrzeć na końcowy wynik, a nie na przebieg meczu. Nie mam się więc z czego cieszyć, bo przegraliśmy.

Miał pan też sporo szczęścia, gdy rywale trafiali w poprzeczkę.
Wole być bramkarzem, któremu dopisuje szczęście. Tego w piłce nigdy za wiele.

Jakie wrażenia po występie na słynnym San Siro?

Fantastyczne, atmosfera była wspaniała.

Mówi się, że wkrótce zmieni pan barwy klubowe.
To nie zależy jednak ode mnie. Nie wiem, czy rzeczywiście chcą mnie w Milanie.

Mecz poprzedzały tytuły we włoskiej Dida kontra Boruc.

Niestety przegraliśmy mecz, więc i ja ten pojedynek przegrałem. Bramkarza ocenia się na podstawie liczby puszczonych bramek, a ja puściłem o jedną za dużo.

Niewiele panu pomogła obrona Celtiku?
Tak bywa, graliśmy przeciwko asom z Milanu i wypadliśmy gorzej. Nie możemy się załamywać, tylko natychmiast skoncentrować na meczach ligowych.

Który z zawodników Milanu zrobił na panu największe wrażenie?
Zdecydowanie Kaka. Jest znakomity technicznie i bardzo szybki. Wszyscy zachwycają się jego grą i ja też. Szkoda, że zabrakło mi odrobiny szczęścia w momencie, gdy Kaka zdobył tego jedynego gola.





















Reklama