Wszystko wskazuje na to, że mecze ligowe, które podczas zawieszenia miał rozgrywać klub z Gdyni, będą weryfikowane jako walkowery dla rywali. Zgodnie z przepisami, po trzech Arka zostanie wykluczona z ekstraklasy i zdegradowana do III ligi. Ale to wcale nie koniec. Postępowanie dyscyplinarne przeciwko temu klubowi będzie toczyło się dalej i zakończy się wyrokiem skazującym go na degradację. Tylko że Arka będzie już wtedy klubem III-ligowym, więc zgodnie z orzeczeniem Wydziału Dyscypliny będzie musiała spaść do IV ligi.
"Nie rozważamy skutków naszej decyzji o zawieszeniu Arki dla bieżących rozgrywek. Nas interesuje tylko szybkie i sprawiedliwe ukaranie wszystkich klubów zamieszanych w aferę korupcyjną" - tłumaczy przewodniczący WD Michał Tomczak.
Członkowie wydziału są zbulwersowani postawą działaczy Arki, którzy mimo niezbitych dowodów świadczących o udziale klubu w aferze korupcyjnej, dalej szli w zaparte. "Skala zarzucanych Arce czynów jest ogromna, a wina bezsporna. To, co wyczytałem o działaniach Arki w dokumentach dostarczonych nam przez prokuraturę, można nazwać jednym słowem - obrzydlistwo. Taki klub nie powinien grać w I lidze" - mówi "Faktowi" Tomczak.
Przewodniczący Wydziału Dyscypliny tłumaczył, że zdecydował o zawieszeniu Arki, bo ta przyjęła taktykę gry na zwłokę, obliczonej na rozmycie całej sprawy. "Prawnicy gdyńskiego klubu chcą jak najdłużej przeciągać sprawę, żeby doprowadzić do przedawnienia zarzutów. Nie mogliśmy na to pozwolić, dlatego zastosowaliśmy środek zapobiegawczy w postaci zawieszenia. Może to spowoduje, że w końcu w Arce przestaną udawać, iż o niczym nie wiedzą" - zapewnia Tomczak.