"Narzekacie na napastników, a przecież strzeliliśmy w sobotę pięć goli! Mnie nie podobała się gra defensywna w środku pola. Odebraliśmy tam zbyt mało piłek" - mówił wczoraj w Kielcach Leo Beenhakker. Selekcjoner reprezentacji Polski przestrzegał przed Armenią: "Prowadził ich długo brytyjski trener i widać jego rękę. Nie mają żadnych kompleksów. Czeka nas trudny mecz" - zapowiadał Holender. Ale przed wygranym 5:0 spotkaniem z Azerbejdżanem też przestrzegał przed "ciężkim przeciwnikiem".

Piłkarze wyjechali z Warszawy kilka minut po godzinie 10, do Kielc dotarli o godzinie 13.15. Po drodze kilku spało, pozostali oglądali film o wojnach starożytnych. Większe wrażenie niż walka żołnierzy na ekranie zrobiło jednak na kadrowiczach miejsce zakwaterowania - po szumie stołecznego centrum cisza położonego w rozległym parku "Leśnego Dworu" była znaczącą odmianą.

Warunki w Kielcach i bliskość przyrody wyraźnie spodobały się też Leo Beenhakkerowi. Dzień wcześniej głośno narzekał, że do hotelu Sheraton wejść może każdy, a piłkarzom zdecydowanie brakuje spokoju.

Holendra denerwował też spór wokół karty reprezentanta i trwające wciąż rozmowy na temat praw własności do wizerunku piłkarzy w narodowych barwach. W Kielcach temat karty pojawił się tylko podczas konferencji prasowej, gdy o rozmowy na ten temat zapytał "Dziennik". "Wcale nie byłem zły, bo gdy jestem zły wyglądam inaczej. Jeszcze mnie wściekłego nie widzieliście. I nie chcielibyście" - tłumaczył nam Beenhakker.

Ale temat rozwinął: "Wszyscy zapewniają, że nam pomogą, a niepotrzebnie rozgrzebują ten temat. Po pierwsze: Żurawski jako zawodnik i jako prywatna osoba ma prawo bronić swojej pozycji. Nie ma tu żadnej wojny, nie twórzcie jej sztucznie. Po drugie: my jako cały zespół i sztab jesteśmy bardzo zadowoleni ze współpracy z Telekomunikacją Polską. Chcemy, by trwała. Jedyne, czego pragniemy, to uzgodnić rzeczy na przyszłość, by sytuacja z Żurawskim się nie powtórzyła. Próbujemy w miłej atmosferze wypracować właściwe warunki dla kadry, całą infrastrukturę, pod każdym względem. By potem łatwiej się pracowało na kolejnych zgrupowaniach. Rozmawialiśmy przez godzinę, jesteśmy bliżej rozwiązania, teraz skupmy się na futbolu" - zakończył temat Holender.

Po konferencji sztab reprezentacji chciał popatrzeć na trening reprezentacji Armenii, ale z tym były spore problemy. Już w poniedziałek drużyna gości dała do zrozumienia, że lubi spokój. Na lotnisku w podkrakowskich Balicach goście nie chcieli rozmawiać z dziennikarzami. W kieleckim hotelu - ścisła konspiracja. Trening na starym stadionie Kolportera Korony - zamknięty dla mediów. Od początku do końca. "Nie ma u nas żadnych piłkarzy. Nic nie wiem, żeby jakiś zespół miał się tu pojawić" - jeszcze w poniedziałek późnym wieczorem obsługa najdroższego w Kielcach hotelu Qubus trzymała pobyt Ormian w pełnej tajemnicy. Skoro tak zażądali klienci...

Beenhakker zapewnia jednak, że dobrze zna rywala: "Mieli angielskiego trenera, widać jego rękę. Nie mają żadnych kompleksów, grają jak Brytyjczycy. Ich związki z europejskim futbolem są coraz bliższe, wcześniejsi rywale mieli z nimi większe problemy niż z Azerbejdżanem. Ja mam nadzieję, że narzucimy i temu przeciwnikowi nasz styl gry" - mówił Beenhakker, który wczoraj pozwolił przez ponad kwadrans oglądać wieczorne zajęcia, dając dziennikarzom szansę odgadnięcia składu. Holender przyzwyczaił już, że lubi zaskakiwać zestawieniem drużyny.

Reklama

Praktycznie nie ma meczu, żeby zdziwieni nie byli nie tylko obserwatorzy z zewnątrz, ale nawet sami zawodnicy. Tym razem zaskoczeń powinno być mniej, choć... "Każde ustawienie dostosowuję do konkretnego rywala. Inaczej gra w środku pola defensywna para Sobolewski - Lewandowski, a inaczej układ z ofensywnym Gargułą. Być może dokonamy więc korekt ustawienia" - zapowiedział wczoraj Holender, ale być może jest to tylko próba zmylenia rywala.

Zestawienie defensywy raczej się nie zmieni, bo przecież ze zgrupowania wyjechał już kontuzjowany Arkadiusz Radomski, a para stoperów Jacek Bąk - Dariusz Dudka spisała się bez zarzutu, strzelając na dodatek po bramce. Także Marcin Wasilewski i Michał Żewłakow zasłużyli na słowa pochwały, nie ma więc chyba powodów, by coś zmieniać w tej formacji.

W pomocy nastąpi jedna zmiana, bo lekko kontuzjowanego Wojciecha Łobodzińskiego zastąpi najprawdopodobniej wracający po pauzie za żółte kartki Jakub Błaszczykowski. Szansę na występ na tej pozycji ma też Ireneusz Jeleń. "Byłem ostatnio kontuzjowany, więc dopiero wracam do formy. Ale przydał mi się ten tydzień pracy we Wronkach, odzyskuję czucie piłki. Czy liczę na grę w pierwszym składzie? Jak chyba każdy w tej drużynie" - mówił Błaszczykowski.

"Nasz sztab medyczny robi, co może, by do dyspozycji był Wojciech Łobodziński. Błaszczykowski nie grał ostatnio zbyt wiele z powodu kontuzji, ale fizycznie wrócił do formy. Pracuje ciężko i też może dostać szansę" - stwierdził wczoraj Beenhakker. W środku pomocy nie ma chyba możliwości, by coś się zmieniło w porównaniu z sobotnim spotkaniem z Azerbejdżanem.

Bardzo dobrze zagrał przecież Łukasz Garguła, a dobrą robotę w grze defensywnej wykonał Mariusz Lewandowski. "Przeciwko Azerbejdżanowi graliśmy zbyt otwarty futbol, nie podobał mi się sposób gry obronnej w środku pola. Wywalczyliśmy tam zbyt mało piłek" - stwierdził Holender, dając powód do kolejnych spekulacji na temat składu.

W ataku szansę na rehabilitację za występ przeciwko Azerbejdżanowi dostaną Radosław Matusiak i Maciej Żurawski. "Każdy mówi, że mamy kłopot z napastnikami. Ale przecież strzeliliśmy w sobotę pięć goli! Pewnie, że chciałbym mieć wszystkich strzelców w świetnej formie, przyjeżdżających po strzeleniu kilku goli w klubie. Ale nie jest to możliwe i nie mam zamiaru się nad tym zastanawiać. Mnie interesuje tylko to, co mogę zmienić i to, co zależy ode mnie" - szybko uciął dyskusję na temat napastników Beenhakker.