Zarzuty wobec wyżej wymienionych dotyczą meczu Pogoń-Szczakowianka zakończonego zwycięstwem gospodarzy 3:2. Szczecinianie szybko wyszli na prowadzenie 2:0 (już w 7 min. sędzia sprezentował im rzut karny), a kiedy rywale nieoczekiwanie w końcówce doprowadzili do remisu, arbiter podarował Pogoni trzeciego gola (mimo ewidentnego faulu na bramkarzu) i wyrzucił z boiska jednego z zawodników z Jaworzna. Rozwścieczeni piłkarze Szczakowianki po meczu chcieli zlinczować Janusza O.

Reklama

Kilka dni po tym spotkaniu Pogoń grała na wyjeździe z Polarem. Działacze z Wrocławia, obawiając się stronniczego sędziowania, zażądali w PZPN wysłania na to spotkanie pierwszoligowego arbitra. Nic nie wskórali. Przysłano im drugoligowca Artura Sz. z Krakowa. Zatrzymany niedawno arbiter nie musiał jednak zbytnio się wysilać. Obrońcy Polaru, szczególnie Tomasz R., potykali się w tym meczu o własne nogi. Tym częściej, im bliżej byli piłkarze rywala.

Zdaniem śledczych, przed meczem z Pogonią były zawodnik Polaru Marek G. dzwonił do bramkarza wrocławskiej drużyny Marcina Foltyna z informacją, że „jest w stanie zorganizować pieniądze za ten mecz”. Zarówno G., jak i R. zostali już oskarżeni przez wrocławską prokuraturę o handlowanie meczami. Ich proces trwa od roku.

Pod lupę śledczych trafiło także co najmniej kilka innych podejrzanych spotkań Pogoni. Nikt z tego klubu nie został jednak jeszcze zatrzymany. Antoni Ptak, właściciel szczecińskiego klubu, i jego syn Dawid od wielu miesięcy przebywają w Brazylii. Mecze Pogoni oglądają za pośrednictwem kamer internetowych. Ze swoimi pracownikami kontaktują się tylko telefonicznie albo organizują wideokonferencje.

Reklama

"Nawet ja nie mam numeru do Antka. Zawsze to on dzwoni do mnie. Niedawno byłem u niego, jak otwierał hotel. Tam są tanie grunty pod budowę, nic tylko interesy robić. A Dawid ożenił się z Brazylijką. To po co mają wracać do Polski?" - pyta Edward Ptak, brat właściciela Pogoni.