Marcin P. były piłkarski sędzia, a obecnie dyrektor Wydziału Sportu Urzędu Miejskiego w Szczecinie i arbiter piłkarski Piotr S., który jest doktorem oraz wykładowcą w Katedrze Systemów i Polityki Transportowej na Uniwersytecie Szczecińskim, zostali wczoraj zatrzymani przez policję. Piotr S. to arbiter pierwszoligowy. Ostatnio został zawieszony przez PZPN, bo były w stosunku do niego podejrzenia o korupcję.

Reklama

"Rozmawiałem z nim, ale wypierał się, że wziął pieniądze za nieuczciwe prowadzenie spotkań. Nie uwierzyłem mu i dlatego został zawieszony" - twierdzi Sławomir Stempniewski, szef polskich sędziów.

Śledczy ustalili już kilka tygodni temu, że za 43 tysiące złotych ustawił baraż o utrzymanie w II lidze w sezonie 2003/ 2004 między Arką Gdynia i Śląskiem Wrocław. Dał dwie czerwone kartki piłkarzom wrocławskiego klubu i nie podyktował ewidentnego karnego dla gości. Śląsk przegrał mecz w Trójmieście 1:2 i Arka utrzymała się w II lidze. "Nie mam sobie nic do zarzucenia. Prowadziłem ten meczu uczciwie, dostałem wysoką notę, a że przyjechałem na to spotkanie razem z obserwatorem Andrzejem Libichem, to był przypadek" - tłumaczył się Piotr S.

Teraz będzie opowiadał o tym w prokuraturze. Przyzna się pewnie również do ustawienia jednego ze spotkań Górnika Łęczna z Dyskobolią w listopadzie 2004 roku, gdzie obserwatorem był Jerzy Goś - były szef kolegium sędziów PZPN.

Reklama

Były sędzia drugoligowy Marcin P. był jednym z bardziej zaufanych ludzi „Fryzjera”. W 2002/2003 roku Śląsk przegrał w Gdyni z Arką 0:1 po skandalicznym prowadzeniu spotkania przez Marka Olecha. Po meczu, do sędziego podbiegł ówczesny trener wrocławskiej drużyny Marian Putyra i krzyknął: "Chu... ile wziąłeś!".

Tego dla Ryszarda F., który chronił Olecha, było już za wiele. Na kolejny mecz Śląska został delegowany Marcin P, który miał ukarać ten klub. Wrocławski klub grał z Górnikiem Łęczna. To co wyprawiał sędzia ze Szczecina to był skandal jakich mało. Raz po raz dawał kartki piłkarzom Śląska. Kiedy w 85 min podyktował karnego, którego nie było, kibice chcieli wtargnąć na boisko. Powstrzymała ich interwencja policji. Z trybun poleciała w stronę sędziów żeliwna kratka ściekowa! Dostał nią w nogę jeden z asystentów P.

To nie jedyny popis tego skompromitowanego sędziego. W trzeciej lidze potrafił podyktować trzy karne dla Polaru Wrocław, choć żadnego z nich nie było. Piłkarze Warty Śrem zeszli nawet z boiska nie mogąc pogodzić się z decyzjami arbitra.

Marcin P. po zakończeniu sędziowskiej kariery znalazł intratną posadę w Urzędzie Miejskim w Szczecinie. Najpierw był asystentem wiceprezydenta miasta i byłego prezesa Piotrcovii oraz Widzewa Mirosława Czesnego. Potem dzięki jego poparciu został zastępcą dyrektora w Wydziale Sportu. Pomagał trenerowi Bogusławowi Baniakowi, który był wtedy szefem szczecińskiego sportu. Po jego dymisji został dyrektorem. W czwartek kiedy zadzwoniliśmy do Wydziału Sportu UM w Szczecinie usłyszeliśmy, że P. jest na... urlopie. Prokuratorzy mogą zapewnić mu w najbliższych tygodniach długi wypoczynek we wrocławskim areszcie.