"Gdybym dokumenty te zamiótł pod dywan, byłbym współwinny aferom" - przekonuje "Fakt" Tomaszewski. Jako szef Komisji Etyki PZPN, "Tomek" miał ułatwiony dostęp do poufnych dokumentów. Zaczął je gromadzić, by ponad rok temu przekazać swój zbiór prokuraturze wrocławskiej. Śledztwo przejął prokurator Waldemar Bastecki z prokuratury w Warszawie.

Reklama

"Dzisiaj jesteśmy już na etapie analizy akt przez biegłych. Dochodzenie musi jeszcze trochę potrwać, bo zarówno wątek fałszerstwa statutu PZPN, jak i zawierania tzw. kontraktów telewizyjnych zajmują aż 20 tomów akt. Ale przed postawieniem zarzutów nie mogę mówić o szczegółach" - mówi "Faktowi" prokurator Bastecki.

"Władze PZPN wybrane 11 grudnia 2004 roku są nielegalne, bo ostatni zjazd wyborczy odbył się na podstawie sfałszowanego statutu. 52 członków ustępujących władz PZPN zapewniło sobie dożywotnie, czynne mandaty wyborcze, bo jak zeznał wiceprezes związku Eugeniusz Kolator, ludzie ci nie chcieli w klubach żebrać o mandaty, ponieważ większość i tak nie miałaby szans. Przekrętem była też sprzedaż firmie Sportfive, bez przetargu, praw transmisyjnych. PZPN bez żadnych negocjacji ustalił cenę 11 milionów dolarów, z góry godząc się na zapłacenie Sportfive prowizji w wysokości aż 4,5 mln dolarów" - tłumaczy Tomaszewski.