W sezonie 2007/08 ruszają rozgrywki Młodej Ekstraklasy, naszego odpowiednika Primavery. Zagrają w nich młodzieżowe drużyny 15 klubów pierwszoligowych (bez Widzewa). "W Italii miarą sukcesu nie jest wynik, a liczba zawodników, jakich uda się dostarczyć po sezonie pierwszemu zespołowi. U nas powinno być podobnie. Liczę, że dzięki mojemu projektowi każdy z uczestników wychowa w ciągu roku chociaż trzech chłopaków zdolnych do gry w seniorach" - mówi DZIENNIKOWI Bogdan Basałaj, dyrektor zarządzający Ekstraklasy S.A.

Były prezes Wisły Kraków jednym tchem wymienia atut swojego pomysłu: "Dotychczas młodzież, która nie łapała się w składzie pierwszoligowców, występowała przeważnie w trzecio- lub czwartoligowych rezerwach albo w juniorach. W walce ze starymi dziadami uczyła się tylko tego, jak uciekać z nogami przed brutalnymi faulami i jak łapać rywala za przyrodzenie, by nie widział tego sędzia. Z kolei w rywalizacji z rówieśnikami ci zdolni ludzie się cofali. Zanim mocna drużyna awansowała do ogólnopolskich finałów, musiała rozegrać dziesiątki bezwartościowych meczów na szczeblu lokalnym, które wygrywała po 10:0. Tak było z moją Wisłą. Patryk Małecki strzelał w każdym spotkaniu po siedem goli. Jaki to ma sens? Teraz dobrze rokujący piłkarze wreszcie będą mieli możliwość skupienia się na prawdziwej grze" - mówi Basałaj.

Oto garść faktów dotyczących Młodej Ekstraklasy: spotkania będą odbywać się dzień po meczu pierwszych drużyn. Mogą w nich występować zawodnicy urodzeni po 1 stycznia 1986 roku, wzmocnieni trzema seniorami. Mecze poprowadzą najzdolniejsi sędziowie z niższych klas, którzy mają nie więcej niż 32 lata.

"Możliwe, że jedna z telewizji otwartych pokaże relacje z Młodej Ekstraklasy. Negocjacje trwają" - dodaje Basałaj. O tym, że kluby traktują poważnie jego projekt, świadczy przykład GKS-u Bełchatów. Wicemistrz Polski zatrudnił na stanowisku trenera młodzieżowej drużyny Andrzeja Lesiaka, kiedyś gwiazdę ligi austriackiej.