Do incydentu doszło 30 kwietnia, tuż po zakończeniu meczu z Burnley, który był ostatnim w sezonie spotkaniem ligowym Leeds przed własną publicznością.
Musgrove została zatrzymana przez stewardów, gdy szła z wyciągniętymi do góry rękoma po murawie, tuż przy linii końcowej boiska, w kierunku piłkarzy. Została wtedy aresztowana przez policję, jednak wkrótce wypuszczono ją bez postawienia zarzutów.
Zapytana o powód wtargnięcia na murawę, odpowiedziała, że "chciała krzyknąć piłkarzom, że ich uwielbia".
"Jestem fanką drużyny od 40 lat. Klub to jest całe moje życie towarzyskie, nigdzie poza tym nie bywam. Trochę mnie poniosło, ale nie jestem chuliganem. Takie same kary otrzymują ludzie, którzy dopuścili się o wiele gorszych czynów. Ja miałam ze sobą tylko torbę z logo Leeds i flagę klubu. To nie było nic stwarzającego zagrożenie" - zauważyła Musgrove.
Oprócz 12-miesięcznego zakazu wstępu na mecze na Elland Road, klub zablokował kobiecie także możliwość zakupu biletów na wyjazdowe spotkania. Odwołała się ona od tej decyzji, jednak postanowienie to zostało podtrzymane.
W obronie Musgrove stanęło wielu fanów Leeds. Założono nawet stronę na portalu społecznościowym Facebook, gdzie mogą oni dołączyć do apelu o przywrócenie kobiecie możliwości przychodzenia na mecze klubu.