Chociaż nasza ekstraklasa poziomem odstaje jeszcze od silnych lig zagranicznych, liderzy polskich klubów nawet na tle gwiazd z innych krajów nie muszą wstydzić się swoich zarobków. Patrząc na kwoty, jakie widnieją na liście płac klubów z czołówki tabeli, przeciętnemu kibicowi może zakręcić się w głowie.

Reklama

Najlepiej opłacany piłkarz naszej ekstraklasy Danijel Ljuboja po roku gry w klubie z Łazienkowskiej wzbogaci się o dwa miliony złotych. Jego sprowadzanie to dla działaczy Wojskowych i tak dobry interes, bo kontrakt doświadczonego Serba z jego poprzednim klubem wygasł kilka tygodni wcześniej. Podobnie było z Michałem Żewłakowem czy Mosze Ohayonem, których Legia pozyskała zupełnie za darmo.

Wyjątkowo oszczędne tego lata były też kluby z południa Polski. Ani złotówki na wzmocnienia nie wydały Podbeskidzie Bielsko-Biała i Ruch Chorzów, a Górnik Zabrze przeznaczył na transfery zaledwie 200 tysięcy złotych.

Najbardziej rozrzutni byli w ostatnich tygodniach szefowie krakowskiej Wisły i Polonii Warszawa, którzy zainwestowali w budowę zespołu 700 oraz 600 tysięcy euro. Poza tymi klubami w dziesiątce najlepiej opłacanych piłkarzy T-Mobile Ekstraklasy swoich reprezentantów mają tylko Lech Poznań i Legia Warszawa. Zwłaszcza klub z Łazienkowskiej nie oszczędza ostatnio na kontraktach. Zarobkami w okolicach miliona złotych lub wyższymi może pochwalić się już sześciu legionistów: Danijel Ljuboja, Ivica Vrdoljak, Michał Żewłakow, Manu, Inaki Astiz i Miroslav Radović. Na szarym końcu ligowej listy płac są z kolei gwiazdy beniaminków ekstraklasy. Marek Saganowski z ŁKS zgodził się wrócić do klubu z rodzinnego miasta za 450 tysięcy złotych kontraktu, a Adrian Sikora zarobi rocznie w Podbeskidziu Bielsko-Biała za skromne 250 tysięcy.

Reklama

>>>Czytaj także: Sikora zacznie sezon na ławce