Dziennik "La Repubblica" odtworzył zdarzenie. Policjant usłyszał wrzaski obok restauracji Badia al Pino przy autostradzie A1. Zobaczył ludzi, którzy uciekają samochodem. Myślał, że to jakiś napad na stację benzynową. Oddał strzał ostrzegawczy i zaczął biec w jej kierunku. Niestety wtedy pistolet wystrzelił po raz drugi. Kula trafiła Gabriele Sandriego, który spał w samochodzie.

Reklama

Policjant przyznaje, że popełnił błąd. "Nie celowałem w nikogo. To był wypadek, wiem to. Zniszczyłem dwie rodziny, tego człowieka oraz swoją" - powiedział w wywiadzie dla "Corriere della Sera" cytowanym przez serwis futbol.pl.

Wypadki potoczyły się lawinowo. We wtorek podano, że w wyniku zamieszek rannych zostało 75 policjantów. Straty materialne są trudne do oszacowania. Do tej pory policja aresztowała zaledwie czterech agresywnych fanów. Kolejni mają być zatrzymani w najbliższym czasie.