Fani Independiente Medellin zaplanowali wyjazd na historyczny stadion La Bombonera, gdzie ich zespół miał zagrać 10 marca z Boca Juniors. I zgodnie z planem udali się do argentyńskiej stolicy. Kolumbijska drużyna przegrała 0:3 (kilka dni później południowoamerykańskie rozgrywki zostały wstrzymane), wróciła do ojczyzny, lecz kibice pozostali w Buenos Aires, a powodem był rozprzestrzeniający się koronawirus.
Kolumbijczycy od ponad miesiąca przebywają w izolacji w skromnym hotelu. Twierdzą, że nie otrzymują pomocy od kolumbijskich urzędników.
Nie wiemy, co się z nami stanie, potrzebujemy władz kolumbijskich, aby pomogły nam w powrocie do naszego kraju - stwierdził Angelo Taborda.
Próbowali wrócić do domu przez Boliwię i Brazylię, ale kiedy mieli już przekroczyć granicę z tym pierwszym krajem, argentyński prezydent Alberto Fernandez ją zamknął. 20 marca wydał także dekret o obowiązkowej izolacji.
Przez 15 dni kibice przebywali w La Quiaca na granicy argentyńsko-boliwijskiej. Według Tabordy, zostali tam pobici i okradzeni.
Fani Independiente Medellin następnie zostali przetransportowani autobusem z powrotem do Buenos Aires. Przebywają w hotelu z innymi cudzoziemcami, a także Argentyńczykami, którzy wracają z zagranicy i przechodzą kwarantannę.
Lokalne władze podały, że wszyscy kibice zostali przetestowani na Covid-19, a wyniki były negatywne. Ich kwarantanna kończy się za dwa dni. Konsulat Kolumbii w Buenos Aires ma zapłacić rachunek za pobyt rodaków.
Według agencji AP, fani piłkarscy przesiadują w oknach, pokazując swoje tatuaże i wymachując koszulkami klubowymi. Okoliczni mieszkańcy nie są zadowoleni z ich hałaśliwego zachowania.
Nie wiemy, co będzie z nami później – przyznał Taborda.