Finał Pucharu Polski był meczem podwyższonego ryzyka. Legia nie przyjęła wejściówek od związku. Tłumaczyła, że nie weźmie odpowiedzialności za to, że mogą one trafić do osób, którym wydała zakaz stadionowy za ubiegłoroczne burdy na meczu w Wilnie. Odpowiedzialność wziął PZPN. Przekazał 2,3 tys. biletów bezpośrednio Stowarzyszeniu Kibiców Legii Warszawa.
Do kupna niepotrzebna była żadna "Karta kibica", więc na mecz w Bełchatowie będzie mógł wejść każdy. "Jeśli PZPN udostępnił bilety bez sprawdzenia, kto otrzymuje bilety na mecz podwyższonego ryzyka, to jest to skandal i sprawdzimy, czy możliwe jest postawienie zarzutów osobom odpowiedzialnym" - powiedział "Gazecie Wyborczej " minister sportu Mirosław Drzewiecki.
W 75. min spotkania chuligani z Warszawy wrzucili płonące race do sektora fanów Wisły. Obie grupy przeskoczyły płot i już na płycie boiska rzuciły się na siebie z pięściami. Zniszczono ogrodzenie, jeden z prowodyrów zaatakował policjantów drzewcem bocznej chorągiewki - opisuje awanturę "Gazeta Wyborcza"
Policja uspokoiła rozwydrzony tłum po dziesięciu minutach. Podczas zamieszek znaczyła kiboli specjalną farbą w sprayu, by łatwiej było ich zidentyfikować.
Miliony widzów zobaczyły na żywo w TVN, że bandyci wciąż rządzą w polskim futbolu. PZPN bilety na finał Pucharu Polski rozdał chuliganom. Mecz Legia - Wisła został przerwany na 10 minut z powodu bijatyk grupy kiboli. Teraz działacze chcą umyć od wszystkiego ręce i zwalić całą winę na warszawski klub.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama