Lech Poznań - Wisła Kraków 1:0 (0:0)
Bramki: 1:0 Robert Lewandowski (60).
Żółta kartka - Lech Poznań: Sławomir Peszko, Semir Stilić, Jasmin Burić. Wisła Kraków: Arkadiusz Głowacki, Junior Diaz.
Sędzia: Marcin Borski (Warszawa). Widzów 3 500.
Lech Poznań: Jasmin Burić - Marcin Kikut, Bartosz Bosacki, Grzegorz Wojtkowiak, Seweryn Gancarczyk - Sławomir Peszko, Ivan Djurdević, Semir Stilić (84. Tomasz Bandrowski), Dimitrije Injac, Mateusz Możdżeń (90+3. Anderson Cueto) - Robert Lewandowski (90+2. Jan Zapotoka).
Wisła Kraków: Mariusz Pawełek (68. Ilie Pavel Cebanu) - Pablo Alvarez, Arkadiusz Głowacki, Marcelo, Piotr Brożek - Piotr Ćwielong (65. Wojciech Łobodziński), Tomas Jirsak, Junior Diaz, Andraz Kirm - Paweł Brożek, Patryk Małecki.
p
Przyjazd do Wielkopolski mistrza kraju nie zelektryzował kibiców. Na kameralnym stadionie we Wronkach zasiadło zaledwie trzy i pół tysiąca kibiców. Kiepskie wyniki Lecha, konieczność pokonania 60 kilometrów oraz transmisja w dwóch telewizjach w znaczący sposób przyczyniły się do słabej frekwencji. Ci, którzy zostali w domach mogli żałować, bo oba zespoły stworzyły emocjonujące widowisko na miarę czołowych drużyn ekstraklasy.
Lech rozpoczął od mocnego uderzenia i po czterech minutach powinien prowadzić 2:0. Najpierw fatalny błąd przydarzył się Marcelo, ale Semir Stilić nie zdołał pokonać Mariusza Pawełka stojąc kilka metrów od bramki. Wiślacy mogli odetchnąć, jednak wniosków nie wyciągnęli. W kolejnej akcji Robert Lewandowski idealnie podał do Sławomira Peszki. Pomocnik Lecha miał tylko dołożyć nogę, ale nie trafił w piłkę. Po chwili okazji sam na sam nie wykorzystał Patryk Małecki.
Tempo meczu i zaangażowanie obu drużyn mogło się podobać. Gorzej było z grą w szeregach obronnych i ze skutecznością napastników. W 25 minucie Paweł Brożek uciekł rywalom i wyłożył piłkę do Małeckiego. Grający po raz drugi w ekstraklasie Jasmin Burić zdołał ją musnąć po strzale wiślaka i uchronił swój od utraty gola.
Sytuacja na boisku zmieniała się niczym w kalejdoskopie. Gospodarze ponownie ruszyli do natarcia i znów Pawełek był w opałach. Peszko dwoił się i troił, dobre sytuacje miał Lewandowski, ale bramka Wisły była jak zaczarowana. Z kolei poznaniacy mogli w wielu sytuacjach liczyć na Buricia, który przytomnie się zachował w jeden na jeden z Piotrem Ćwielongiem.
Przed rozpoczęciem drugiej połowy sędzia Marcin Borski odesłał na trybuny trenera gości Macieja Skorżę.
"Nie wiem za co zostałem usunięty z boiska. Zwróciłem tylko uwagę sędziemu, że w pierwszej połowie nie przyznał nam ewidentnego rzutu karnego. Po raz pierwszy mi się zdarzyła taka sytuacja. Na pewno mogło mieć to znaczenie na przebieg meczu. Lepiej jest kierować zespołem stojąc przy linii i dając wskazówki niż tylko biernie oglądać" - powiedział po meczu szkoleniowiec Wisły.
Tuż po zmianie stron to lechici mogli mówić o szczęściu. Najpierw Arkadiusz Głowacki głową minimalnie przestrzelił, a potem znów Burić wygrał pojedynek z Pawłem Brożkiem.
W 60 minucie Lewandowski znalazł sposób na pokonanie Pawełka. Napastnik Lecha otrzymał kapitalne podanie od Stilicia i płaskim strzałem umieścił piłkę w siatce.
Wisła zyskała optyczną przewagę, ale straciła Mariusza Pawełka, który z powodu kontuzji musiał opuścić boisko. Jego zmiennik Ilie Cebanu zachował czyste konto; nie miał jednak zbyt wielu sytuacji by zaprezentować swoje umiejętności. Goście próbowali atakować, ale czynili to trochę chaotycznie i za nerwowo. Nawet krótkie podania nie trafiały do adresata.
Wynik nie uległ już zmianie, choć gospodarze kilka razy wyprowadzili groźne kontrataki. Brakowało jednak precyzji przy ostatnim podaniu.
Powiedzieli po meczu:
Jacek Zieliński (trener Lecha) - Chylę czoła przed chłopakami za ambicję, zaangażowanie i serce włożone w dzisiejszy mecz. Zdawaliśmy sobie sprawę z wagi tego spotkania i to zwycięstwo jest dla nas milowym krokiem w dalszej walce. Brawo dla Roberta Lewandowskiego, który gra ostatnio pod dużym pręgierzem krytyki, że tak przytomnie się zachował. Dziś jest euforia, radość, ale za tydzień kolejne spotkanie i znów pod ogromną presją.
Maciej Skorża (trener Wisły) - Zagraliśmy tak, jak sobie zakładaliśmy - agresywnie, wysoko z przodu. Postawiliśmy na otwartą piłkę i stworzyliśmy kilka sytuacji, które mogły przesądzić o losach meczu. Niestety, Lech ma Roberta Lewandowskiego, który z Wisłą jest niezawodny. Może zabrzmi to paradoksalnie, ale porażki też mają swoje dobre strony i postaram się, by nasz zespół miał z niej korzyści.