Lechia Gdańsk - Widzew Łódź 0:0

Żółta kartka - Lechia Gdańsk: Vytautas Andriuskevicius, Abdou Traore. Widzew Łódź: Mindaugas Panka.

Sędzia: Hubert Siejewicz (Białystok). Widzów 14 261.

Lechia Gdańsk: Wojciech Pawłowski - Rafał Janicki, Luka Vucko, Sergejs Kożans, Vytautas Andriuskevicius - Marcin Pietrowski, Łukasz Surma, Abdou Traore, Paweł Nowak (61. Lewon Hajrapetjan) - Piotr Wiśniewski (76. Fred Benson), Josip Tadic (86. Tomasz Dawidowski).

Reklama

Widzew Łódź: Maciej Mielcarz - Jakub Bartkowski, Jarosław Bieniuk, Hachem Abbes, Dudu - Adrian Budka, Mindaugas Panka, Piotr Mroziński, Souheil Ben Radhia (86. Princewill Okachi), Przemysław Oziębała (80. Nika Dżalamidze) - Piotr Grzelczak (70. Krzysztof Ostrowski).

W Widzewie w porównaniu do ostatniego zwycięskiego 1:0 meczu z Cracovią nie zagrali pauzujący za czerwoną kartkę stoper Ugochukwu Ukah oraz Igor Alves, który zasiadł na ławce rezerwowych. W ich miejsce pojawili się Dudu i Piotr Mroziński. Z kolei w Lechii trener Tomasz Kafarski za Freda Bensona i Lewona Airapetiana wstawił Josipa Tadicia i Piotr Wiśniewskiego.

W tym sezonie Lechia nie grzeszy skutecznością. W 12. poprzednich spotkaniach gdańszczanie zdobyli tylko sześć goli (równie mierny dorobek ma ostatnia w tabeli Cracovia). Prawdziwy kataklizm nastąpił w sześciu ostatnich meczach, w których zespół Kafarskiego zdołał jedynie raz trafić do siatki. Uczynił to 16 października w wyjazdowej potyczce z Zagłębiem Lubin Marcin Pietrowski.

Reklama

Bilans tych występów również jest kiepski. Biało-zieloni przegrali trzy mecze, dwa zremisowali i tylko w jednym wywalczyli trzy punkty. Ostatniego gola na PGE Arenie Gdańsk gospodarze strzelili 12. września - jego autorem był Piotr Wiśniewski.

Pierwszy przed szansą przełamania tej fatalnej passy stanął w 23. minucie Abdou Traore, który z 20 metrów posłał piłkę obok słupka. Generalnie w pierwszej, słabej połowie, lepsze wrażenie sprawiali goście. Gospodarze grali nieporadnie, mieli mnóstwo niecelnych zagrań i ani razu nie zagrozili bramce Macieja Mielcarza.



Trochę lepiej radzili sobie łodzianie. W 5. minucie, groźną akcję prawą stroną przeprowadził Adrian Budka, ale defensorzy Lechii zażegnali niebezpieczeństwo. Z kolei w 17. minucie Mindaugas Panka oddał pierwszy celny, ale słaby strzał na bramkę gospodarzy. W 31. minucie efektownym rajdem zakończonym nieznacznie niecelnym uderzeniem popisał się Souheil Ben Radhia.

Drugą połowę rozpoczęli gdańszczanie od mocnego uderzenia. Najpierw po kombinacyjnej akcji Traore z Tadiciem Mielcarza starał się zaskoczyć Paweł Nowak, a za chwilę bramkarz Widzewa musiał interweniować po strzale Wiśniewskiego. W 53. minucie ten ostatni znalazł się sam przez golkiperem rywali, ale zbyt lekko uderzył piłkę.

Animusz biało-zielonych szybko się jednak wyczerpał. Do głosu powoli zaczęli dochodzić goście, którzy groźnie kontratakowali; przy takich akcjach gości wślizgami ratowali sytuację Siergiejs Kożans i Łukasz Surma. W rewanżu w dogodnej sytuacji fatalnie spudłował Wiśniewski, a wprowadzony po przerwie Fred Benson zwlekał w 77. minucie ze strzałem i dał się ubiec obrońcom gości.

W doliczonym czasie gry po rzucie rożnym o zwycięstwie gości mógł przesądzić Krzysztof Ostrowski, który nie wykorzystał jednak świetnej okazji.

Był to szósty w tym sezonie mecz Lechii na PGE Arenie Gdańsk. Jednak kiepska passa gospodarzy miała wpływ na frekwencję - spotkanie z Widzewem obejrzało najmniej widzów ze wszystkich rozegranych do tej pory potyczkach na tym obiekcie. W końcówce spotkania kibice gospodarzy, mając już dość nieporadnych zagrań swoich zawodników, głośno zaczęli domagać się rezygnacji trenera Kafarskiego.