O Bośniaku zrobiło się głośno, kiedy trafił z Zeleżniczara Sarajewo do Lecha Poznań. W czerwcu 2008 roku podpisał z "Kolejorzem" czteroletni kontrakt i niemal z miejsca stał się jedną z największych gwiazd poznańskiego zespołu. Od razu stał się ulubieńcem kibiców i ówczesnego trenera, którym był... Franciszek Smuda. Były selekcjoner reprezentacji Polski bardzo szybko przekonał się do umiejętności Stilicia i Bośniak grał u niego praktycznie zawsze. Jak widać "miłość" Smudy do tego piłkarza nie wygasła do dzisiaj, bo przecież to właśnie obecny trener Wisły Kraków, jak tylko dowiedział się, że istnieje możliwość ściągnięcia go do zespołu "Białej Gwiazdy", mocno się wstawiał za podpisaniem kontraktu ze swoim ulubieńcem. Byłem z nim cały czas w kontakcie, jeszcze jak grał w Karpatach Lwów. Powtarzałem, że dla niego w mojej drużynie drzwi zawsze są otwarte. Kilka dni temu zadzwonił, że może rozwiązać kontrakt z Gaziantepsporem i przyjść do Wisły. Sprawy nabrały przyspieszenia - mówił na łamach "Przeglądu Sportowego".

Reklama

Z Lechem w swoim drugim sezonie w barwach tego klubu, sięgnął po mistrzostwo Polski. Jego podania otwierały drogę do bramki rywali takim zawodnikom jak Robert Lewandowski czy Sławomir Peszko. Bośniakowi wróżono wówczas karierę tak samo jak dwóm wspomnianym wcześniej zawodnikom. Pojawiły się informacje, że Stilić lada chwila podpisze kontrakt z jednym z zespołów Bundesligi. W najgorszym wypadku z Celtikiem Glasgow. Kwota transferu miała opiewać na dwa miliony euro - przypomina transfering.pl. W pierwszych dwóch sezonach w Lechu grałem naprawdę nieźle. Z perspektywy czasu uważam, że to był najlepszy moment na zmianę klubu. Gdyby wtedy działacze Lecha mnie sprzedali, to pewnie dziś grałbym w Niemczech, Francji, lub Anglii - wspomina Bośniak.

Podczas fety mistrzowskiej nastąpił pierwszy zgrzyt w jego przygodzie z naszym krajem. W pewnym momencie Bośniak w euforii zaintonował piosenkę, która... obrażała największego rywala "Kolejorza" - Legię Warszawa. W stołecznym klubie uznali takie zachowanie piłkarza Lecha za niedopuszczalne i skierowali oficjalną skargę do działaczy poznańskiego klubu. Sprawą zajęła się też Komisja Ligi Ekstraklasy. Stilić próbował tłumaczyć, że nie znał znaczenia słów tej przyśpiewki, ale ostatecznie nie dano wiary tym usprawiedliwieniom. Komisja orzekła karę sześciu meczów dyskwalifikacji i 20 tysięcy złotych grzywny.

Od tej pory Stiliciowi przy Bułgarskiej w Poznaniu nie szło już tak dobrze. Jego wartość spadała a zainteresowanych transferem piłkarza ubywało. Cały Lech grał słabo, ale to prawda, ja również w większości spotkań zawodziłem. Postanowiłem skorzystać z jedynej konkretnej wówczas oferty, jaką dostałem. Karpaty Lwów zaproponowały bardzo dobre warunki finansowe. Chciałem rozpocząć nowy rozdział w swojej karierze - przyznaje Stilić, który w lipcu 2012 roku opuścił Lecha i związał się czteroletnim kontraktem z ukraińskim klubem.

Reklama

Początkowo wszystko znowu zaczęło układać się po myśli bośniackiego piłkarza, ale jak się później okazało, były to złego miłe początki. Po 15 spotkaniach w barwach Karpat zostałem wybrany przez kibiców najlepszym piłkarzem w drużynie. Ale ta sielanka nie trwała długo. Wszystko przez problemy finansowe, w jakie popadł klub ze Lwowa. Piłkarze nie chcieli zgodzić się na obniżki kontraktów. Zamiast o grze w piłkę, każdy myślał o tym, żeby jak najszybciej stamtąd uciec - opowiada Stilić.

Karpaty wystawiły na listę transferową 18 najlepiej zarabiających graczy. Wśród nich byłego lechitę. Gdyby nie problemy finansowe, to grałbym w Karpatach do dziś. Ale stało się, jak się stało i chciałem jak najszybciej odejść ze Lwowa. Przyszła oferta z Gaziantepsporu. Wydawało mi się, że to dobry krok więc się zdecydowałem - wspomina Bośniak. Ale rzeczywistość w klubie spod granicy z Syrią okazała się dla Stilicia niezbyt przychylna. Wystarczy wspomnieć, że przez pół roku rozegrał ledwie sześć spotkań w barwach Gaziantep. Zimą stało się jasne, że musi szukać sobie nowego klubu. Wtedy pojawiło się zainteresowanie z Wisły, w której pracował znajomy trener Smuda. Od początku brałem pod uwagę powrót do Polski. Chciałem znowu zacząć grać w piłkę, a w Turcji nie miałem zbyt wielu możliwości do tego. Z radością przyjąłem propozycję z Wisły - przyznaje Stilić, który już w drugim wiosennym meczu został bohaterem derbów Krakowa.