Do Poznania zawitała wiosna, a to przełożyło się na frekwencję na trybunach. Przyjazd lidera ekstraklasy i stawka spotkania, a może też… pozamykane galerie handlowe dodatkowo zachęciły kibiców do przyjścia na stadion. Do stolicy Wielkopolski przyjechało ok. tysiąc sympatyków Jagiellonii. Hit 27. kolejki obejrzało 28587 widzów, co jest najwyższą frekwencją w ekstraklasie w tym roku kalendarzowym.

Reklama

Białostoczanie w 2018 roku wygrali wszystkie pięć spotkań, a pierwsze minuty pokazały, że chcą kontynuować tę passę. W pierwszym kwadransie kreowali zdecydowanie ciekawsze i groźniejsze sytuacje. Poznaniacy nie radzili sobie z wysokim presingiem rywala, poza tym nie do końca dobrze się czują, gdy na ich terenie to przyjezdna drużyna dyktuje warunki.

Lechici z kolei mogli objąć prowadzenie po niezbyt pewnej interwencji Mariusza Pawełka. Robert Gumny jednak nie wykorzystał faktu, że golkiper gości był daleko od swojej bramki i posłał piłkę nad poprzeczką.

W 18. min podopieczni Ireneusza Mamrota objęli prowadzenie po rzucie wolnym wykonywanym przez… lechitów. Źle zachowali się Mihai Radut oraz Wołodymyr Kostewycz i Przemysław Frankowski wyprowadził błyskawiczną kontrę. Mógł sam ją wykończyć, ale miał zdecydowanie lepiej ustawionego partnera i Arvydas Novikovas z bliska dopełnił formalności.

Reklama

Gospodarze skutecznie odpowiedzieli siedem minut później. Mario Situm w sporym zamieszaniu, leżąc w polu bramkowym trafił do siatki. Piłkarze Jagiellonii protestowali, bowiem w całym starciu mocno ucierpiał Pawełek, który chwilę później zszedł z boiska, gdyż nie był w stanie kontynuować gry. W tym czasie sędzia Tomasz Musiał konsultował decyzję z arbitrami VAR-u. Po upływie ponad pięciu minut krakowski rozjemca anulował gola dla "Kolejorza" dopatrując się zagrania ręką Situma.

Reklama

Lechici mieli prawo poczuć się sfrustrowani decyzją arbitra, ale to zdarzenie jakby jeszcze bardziej ich zmobilizowało. Po dośrodkowaniu pechowca Situma, Christian Gytkjaer głową pokonał rezerwowego bramkarza Mariana Kelemena. To było 13. trafienie Duńczyka w tym sezonie.

Drugą połowę "Kolejorz" rozpoczął w efektownym stylu. Na bramkę Kelemena sunął atak za atakiem, a Gytkjaer szukał kolejnego gola. To jednak nie duński napastnik, a austriacki obrońca Emir Dilaver strzałem głową zaskoczył bramkarza rywali.

Jagiellonia po przerwie zupełnie nie przypominała drużyny z pierwszej odsłony. Nie miała atutów w ofensywie, żeby skutecznie odpowiedzieć. Mało widoczny był Roman Bezjak, niewiele pomógł też dotychczasowy lider drugiej linii Martin Pospisil. Gospodarze z kolei wykorzystywali mniej szczelną defensywę przeciwnika i wyprowadzali groźne kontrataki.

W ostatnim kwadransie miejscowi wręcz rozstrzelał lidera. Najpierw po zagraniu Darko Jevtica, sędzia dopatrzył się ręki jednego z białostockich piłkarzy i podyktował rzut karny. Nie obyło się bez weryfikacji wideo, ale tym razem była ona korzystna dla poznaniaków. Jevtic zamienił "jedenastkę" na bramkę. Z białostockiego zespołu jakby uszło powietrze, a po chwili inny rezerwowy Lecha - Kamil Jóźwiak wpisał się na listę strzelców efektownym uderzeniem w samo okienko. Wynik ustalił Łukasz Trałka wykorzystując dokładne dośrodkowanie Jevtica, który w ciągu 16 minut pobytu na murawie zaliczył gola i asystę.

Lech Poznań - Jagiellonia Białystok 5:1 (1:1)
Bramki: 0:1 Arvydas Novikovas (18), 1:1 Christian Gytkjaer (39-głową), 2:1 Emir Dilaver (54-głową), 3:1 Darko Jevtic (78-karny), 4:1 Kamil Jóźwiak (85), 5:1 Łukasz Trałka (89-głową)
Żółta kartka - Lech Poznań: Łukasz Trałka. Jagiellonia Białystok: Ivan Runje, Łukasz Burliga, Karol Świderski
Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków)
Widzów: 28 587
Lech Poznań: Jasmin Buric - Robert Gumny, Emir Dilaver (68. Rafał Janicki), Nikola Vujadinovic, Wołodymyr Kostewycz - Mario Situm (83. Kamil Jóźwiak), Łukasz Trałka, Radosław Majewski, Maciej Gajos, Mihai Radut (74. Darko Jevtic) - Christian Gytkjaer
Jagiellonia Białystok: Mariusz Pawełek (29. Marian Kelemen) - Łukasz Burliga, Ivan Runje, Gutieri Tomelin, Guilherme Sitya - Przemysław Frankowski, Piotr Wlazło, Martin Pospisil (75. Karol Świderski), Taras Romanczuk, Arvydas Novikovas - Roman Bezjak (65. Cillian Sheridan)