W stolicy Wielkopolski na trybuny wrócili najbardziej zagrzali fani "Kolejorza", którzy dotąd bojkotowali spotkania na własnym stadionie. Wrócił też głośny doping i… pirotechnika. Po kilku minutach sędzia Tomasz Kwiatkowski musiał przerwać spotkanie, bowiem przedpole bramki Mickey’a van der Harta spowił gęsty dym.

Reklama

Początkowo na boisku dominował Lech, który kilkoma podaniami potrafił błyskawicznie przenieść grę pod bramkę Pawła Kieszka. Już 5. minucie niezwykle szybki Adriel Ba Loua uciekł rywalom, wyłożył piłkę do Jakuba Kamińskiego, który nie trafił w światło bramki. Ten sam zawodnik próbował pokonać golkipera "Białej Gwiazdy" zza pola karnego, lecz Kieszek nie dał się zaskoczyć.

Wiślacy przetrwali napór rywala i kilkakrotnie zagościli pod polem karnym gospodarzy. Aktywny Yaw Yeboah próbował przedzierać się prawą stroną boiska, ale też defensorzy "Kolejorza" doskonale wiedzieli z czyjej strony mogą spodziewać się największego zagrożenia.

Reklama

Już w 23. minucie trener lechitów Maciej Skorża musiał dokonać pierwszej zmiany. Uraz zgłosił van der Hart, który od początku sezonu jest numerem jeden w bramce poznańskiej drużyny, a zastąpił go Filip Bednarek.

Po krótkiej przerwie do głosu znów doszli lechici, którzy notowali sporo przechwytów w środku pola. Po szybkiej wymianie podań piłka trafiła do Amarala. Strzał Portugalczyka nie był jakiś wyjątkowy, ale zupełnie zaskoczył zasłoniętego Kieszka, który źle obliczył lot piłki.

Reklama

Po stracie gola krakowianie już odważniej ruszyli do przodu. Rezerwowego Bednarka wyręczali jednak obrońcy, którzy ofiarnie blokowali strzały rywali. Akcje Lecha były groźniejsze. W doliczonym czasie gry pierwszej odsłony po podaniu Rebocho, rozgrywający dopiero drugi mecz w barwach poznańskiej drużyny Ba Loua dostawił tylko nogę i było 2:0.

Plan gości na drugą połowę szybko legł w gruzach, bo już siedem minut po wznowieniu spotkania poznaniacy podwyższyli wynik. Najpierw jakimś cudem wiślacy uchronili się przed utratą gola po strzale Ishaka. Po chwili piłka wróciła na ich pole karne i po zagraniu Amarala, Rebocho z bliska zamknął akcję.

Trener przyjezdnych Adrian Gula szybko dokonał aż trzech zmian, ale gospodarze byli już na fali i szukali kolejnych goli. Po kontrataku wyprowadzonym przez Rebocho spod własnej bramki, Amaral idealnie obsłużył Ishaka, który nie dał szans Kieszkowi.

Tempo meczu trochę siadło, krakowianie najlepszej szansy na zdobycie honorowej bramki nie wykorzystali w 67. minucie, gdy strzał Michala Skvarka został zablokowany, a dobitka Georgija Żukowa minęła słupek. Wynik meczu ustalił w 77. min Ishak, który efektowną "podcinką" z rzutu karnego pokonał bramkarza Wisły.

Lech Poznań - Wisła Kraków 5:0 (2:0).
Bramki: 1:0 Joao Amaral (28.), 2:0 Adriel Ba Loua (45+1.), 3:0 Pedro Rebocho (52.), 4:0 Mikael Ishak (60.), 5:0 Mikael Ishak (77., karny).
Żółte kartki: Lech Poznań - Jesper Karlstroem, Dani Ramirez; Wisła Kraków - Michal Frydrych, Michal Skvarka, Aschraf El Mahdioui, Konrad Gruszkowski, Serafin Szota, Felicio Brown Forbes.
Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa).
Widzów: 26 890.
Lech Poznań: Mickey van der Hart (23. Filip Bednarek) - Joel Pereira, Lubomir Satka, Bartosz Salamon, Pedro Rebocho - Adriel Ba Loua, Jesper Karlstroem (64. Radosław Murawski), Joao Amaral (73. Antoni Kozubal), Nika Kwekweskiri (73. Dani Ramirez), Jakub Kamiński (64. Michał Skóraś) - Mikael Ishak.
Wisła Kraków: Paweł Kieszek - Konrad Gruszkowski, Serafin Szota, Michal Frydrych, Matej Hanousek - Yaw Yeboah (58. Dor Hugi), Patryk Plewka (58. Gieorgij Żukow), Aschraf El Mahdioui, Michal Skvarka (67. Stefan Savic), Jan Kliment (58. Mateusz Młyński) - Felicio Brown Forbes (85. Hubert Sobol).