Przed 31. kolejką pierwszej ligi było kilka wariantów, które mogły już dać awans do ekstraklasy prowadzącej w tabeli Miedzi. Punktem wyjścia był co najmniej remis legniczan w meczu derbowym z Chrobrym Głogów. Zespół trenera Wojciecha Łobodzińskiego wygrał 1:0 i czekał, co się wydarzy w pojedynkach z udziałem Arki i Widzewa Łódź.
Ci pierwsi w niedzielę zmierzyli się w Rzeszowie z Resovią. Już remis w tym spotkaniu dawał awans Miedzi. Do przerwy prowadził zespół trenera Ryszarda Tarasiewicza 1:0, ale w drugiej połowie grający w przewadze jednego zawodnika rywale zdobyli cztery gole i zwyciężyli 4:1.
Prezes Miedzi Tomasz Brusiło przyznał, że oglądał mecz w Rzeszowie, ale jakoś specjalnie się nie denerwował.
Myślałem, że prędzej Widzew straci punkty w derbach z ŁKS i to da nam awans, ale z takiego rozwiązania też się cieszę. Większa radość była jednak wczoraj po wygranych derbach z Chrobrym. Tak naprawdę już wtedy byliśmy niemal pewni awansu, bo wiedziałem, że ten jeden brakujący punkt na pewno w tych trzech ostatnich kolejkach zdobędziemy. Radość wielka, bo przypomnę, że przed sezonem wcale nie byliśmy głównym faworytem do awansu. Zbudowaliśmy jednak świetny zespół i za to wielkie brawa dla trenera Łobodzińskiego - dodał.
Dla Miedzi jest to drugi w historii awans do ekstraklasy. Pierwszy raz legniczanie znaleźli się w gronie najlepszych zespołów w kraju w sezonie 2018/19, ale po roku spadli. Od tamtego momentu z urzędu byli stawiani w gronie zespołów bijących się o promocję, ale udało się powrócić do ekstraklasy dopiero po trzech latach.
Zdaję sobie sprawę, że przed nami bardzo dużo pracy, ale taka praca to przyjemność i nagroda. Jesteśmy zresztą przyzwyczajeni do ciężkiej pracy, bo cały ten sezon był dla nas taki. Trzeba zakasać rękawy i robić dalej swoje. Najpierw musimy jednak dograć sezon do końca, bo absolutnie nie zamierzamy nikomu odpuszczać. Awans jest, ale gramy dalej – podkreślił Brusiło.