Początek spotkania - przy ogłuszającym dopingu kibiców - to głównie walka w środku pola. Pierwsi groźniej zaatakowali goście, ale strzał głową Sheyia Ojo był niecelny. W rewanżu Allana McGregora w bramce Rangers sprawdził Brazylijczyk Luquinhas, ale doświadczony Szkot nie dał się zaskoczyć.
Po kwadransie zaczęli dominować wicemistrzowie Szkocji. Sprawiający wrażenie szybszych i silniejszych fizycznie piłkarze trenera Stevena Gerrarda regulowali tempo gry, lepiej się ustawiali, długo utrzymywali się przy piłce i lepiej nad nią panowali. Mozolnie konstruowali akcje, po których jednak nie potrafili zagrozić bramce Radosława Majeckiego.
Gospodarzy, wśród których niewidoczni byli mający odpowiadać za ofensywę Walerian Gwilia i Sandro Kulenovic, z letargu wyrwał dopiero w 31. minucie Portugalczyk Cafu, który soczyście uderzył na bramkę "Rangersów", ale ich golkiper był na posterunku.
Powody do optymizmu fanom warszawskiej drużyny dała już pierwsza akcja po przerwie, kiedy po zagraniu Luquinhasa z powietrza nad poprzeczką strzelił Gwilia. Chwilę później Gruzin dośrodkował z rzutu rożnego, a głową groźnie uderzył Igor Lewczuk. W 62. minucie w podobnej sytuacji obrońca Legii był jeszcze bliższy szczęścia, choć tym razem po rzucie wolnym.
Kilkadziesiąt sekund później najlepszą okazję do zdobycia gola mieli goście - sam na sam z bramkarzem znalazł się Kolumbijczyk Alfredo Morelos, ale Radosław Majecki zachował zimną krew i skutecznie interweniował nogami. Z kolei po następnych czterech minutach groźnie, choć niecelnie, główkował chorwacki obrońca ekipy z Glasgow Nikola Katic.
W 74. minucie umiejętności McGregora sprawdził wyróżniający się w szeregach Legii Czarnogórzec Marko Vesovic, ale 37-letni szkocki bramkarz po raz kolejny pokazał, że zna swój fach. Kilka minut później warszawianie domagali odgwizdania rzutu karnego za zagranie ręką jednego z rywali, a strzelającym był znowu Lewczuk.
Legioniści w drugiej połowie zaprezentowali się dużo lepiej niż w pierwszej i byli bliżsi zwycięstwa. W tym sezonie w europejskich pucharach ciągle zachowują czyste konto i to sprawia, że w Glasgow nie będą na straconej pozycji. Jednym z warunków jest zdobycie gola, a skandując po końcowym gwizdku gromko: "Carlitos, Carlitos" kibice wicemistrza Polski jasno dali do zrozumienia, na kogo w tej kwestii liczą najbardziej. Hiszpan w czwartek był rezerwowym.
Legia Warszawa - Rangers FC 0:0.
Żółte kartki: Legia - Andre Martins, Artur Jędrzejczyk, Paweł Stolarski, Marko Vesovic. Rangers FC - Jon Flanagan, Alfredo Morelos.
Sędzia: Benoit Bastien (Francja). Widzów: ok. 30 tys.
Legia: Radosław Majecki - Paweł Stolarski, Igor Lewczuk, Artur Jędrzejczyk, Luis Rocha - Marko Vesovic (83. Dominik Nagy), Cafu (71. Domagoj Antolic), Andre Martins, Walerian Gwilia, Luquinhas - Sandro Kulenovic.
Rangers FC: Allan McGregor - James Tavernier, Connor Goldson, Nikola Katic, Jon Flanagan - Scott Arfield (87. Glen Kamara), Ryan Jack, Steven Davis, Joe Ayodele-Aribo, Sheyi Ojo - Alfredo Morelos (87. Jermain Defoe).