Stratę jednej bramki spróbuje w Wiedniu w meczu z Austrią odrobić Legia Warszawa, która na własnym terenie przegrała 1:2. Pogoni Szczecin raczej pozostała walka o honor, po porażce przed tygodniem w Belgii z KAA Gent 0:5.
Już po losowaniu nie było wątpliwości, że właśnie "Portowców" czeka najtrudniejsze zadanie. Gent to uznana w Europie marka, ćwierćfinalista poprzedniej edycji Ligi Konferencji, wyeliminowany przez późniejszego triumfatora West Ham United.
Belgijski zespół, jak polski, zaczął od 2. rundy eliminacji, w której zaaplikował w dwumeczu słowackiej Żilinie aż 10 bramek (5:1 i 5:2). Pięć goli wbił również szczecinianom, choć bramkarz Pogoni Bartosz Klebaniuk i jego koledzy z defensywy mieli w kilku spory udział.
Zespół trenera Heina Vanhaezebroucka, z napastnikami Giftem Orbanem i Hugo Cuypersem, którzy w pierwszym spotkaniu podzielili się łupem bramkowym, nie zwolnił tempa. W weekend w lidze wygrał na wyjeździe z Westerlo 3:1 i z kompletem dziewięciu punktów jest wiceliderem Jupiler League.
Inaczej Pogoń, która - rozbita w Belgii - w niedzielę uległa w ekstraklasie Radomiakowi 0:2. -
Wyglądaliśmy na zmęczonych zarówno mentalnie, jak i fizycznie. Energia nie była taka, jak zwykle. Przed kolejnym meczem będziemy pracować z każdym indywidualnie, by wpłynąć na sferę psychiczną - podkreślił trener "Portowców" Jens Gustafsson.
Odrabianie strat dla Pogoni
Odrobienie strat to dla Pogoni praktycznie "mission impossible", a z takim zamiarem do Wiednia na rewanż z Austrią udadzą się piłkarze Legii.
Pierwsze spotkanie można krótko określić - Legia grała, a goście strzelali. 23-kotny mistrz Austrii prowadził już 2:0 i dopiero trafienie Albańczyka Ernesta Muciego w końcówce poprawiło nastroje w ekipie z Warszawy.
W tym stuleciu legioniści już dwukrotnie rywalizacji w pucharowych konfrontacjach z Austrią i dwukrotnie odpadli. W obu przypadkach na wyjeździe przegrali po 0:1.
Czwartkowy pojedynek będzie miał szczególny charakter dla trenera Legii Kosty Runjaica, który w Wiedniu się urodził.
Lech jedyną polską drużyną z zaliczką
Jedyną polską drużyną, która w pierwszym meczu wypracowała zaliczkę jest Lech. W Poznaniu wygrał ze Spartakiem Trnawa 2:1, ale w tym przypadku rezultat nie do końca oddaje przebieg gry. Sukces "Kolejorza" mógł i powinien być znacznie wyraźniejszy, a tak poznaniacy, którzy w poprzedniej edycji LK dotarli do ćwierćfinału, nie mogą być spokojni o awans do 4., ostatniej rundy eliminacji.
Na Słowacji przypomina się, że Lech to już trzeci polski klub, który w krótkim czasie gościć będzie w Trnawie. W 2018 roku drużyna prowadzona wówczas przez znanego także z pracy w Polsce Radoslava Latala wyeliminowała Legię Warszawa w 2. rundzie kwalifikacji Ligi Mistrzów (2:0, 0:1), a w poprzednim sezonie na tym samym etapie zmagań w Lidze Konferencji lepszy od Spartaka okazał się Raków Częstochowa (2:0, 1:0).
Teraz razem z trenerem Michalem Gasparikiem w ekipie z Trnawy jest dziewięciu zawodników, którzy z "Kolejorzem" rywalizowali też na polskich boiskach. W zdecydowanej większości nie są to miłe wspomnienia...
"Spartak jest najsilniejszy w meczach, kiedy wszyscy trzymają się razem – zawodnicy na boisku i kibice na trybunach. W takich okolicznościach możliwe jest zatarcie różnic, które byłyby widoczne gdzie indziej" - napisano na stronie internetowej słowackiego klubu i poinformowano, że wszystko wskazuje, iż na trybunach mogącego pomieścić prawie 20 tys. kibiców stadionu im. Antona Malatinskiego zasiądzie w czwartek wieczorem komplet publiczności.
Spotkanie "wysokiego ryzyka"
Gospodarze dużo uwagi poświęcają kwestii bezpieczeństwa, gdyż spotkanie ma status "wysokiego ryzyka". Do Trnawy wybiera się ok. tysięczna grupa sympatyków Lecha. W związku z tym na ulicach miasta mają się pojawić wzmożone siły policyjne, a kontrole przy wejściu na stadion będą dwuetapowe.
Znane są już także potencjalne pary decydującego etapu kwalifikacji.
Będący najbliżej awansu Lech, może zmierzyć się z przegranym w rywalizacji w Lidze Europy między Slavią Praga a ukraińskim Dnipro-1. W stolicy Czech gospodarze zwyciężyli 3:0. Z kolei na Legię lub Austrię czekać będzie lepszy w parze Omonia Nikozja - FC Midtjylland. Ekipa z Cypru wygrała na własnym boisku 1:0, ale to rywal z Danii będzie faworytem rewanżu.
Z kolei Pogoń bądź KKA Gent trafi na zwycięzcę rywalizacji Dila Gori z Apoelem Nikozja. Zespół z Cypru na wyjeździe pokonał gruzińskiego przeciwnika 2:0.
Spotkania 4. rundy zaplanowane są na 24 i 31 sierpnia. Lech będzie ewentualnie gospodarzem pierwszego meczu, a Pogoń i Legia - rewanżu.
Do polskich drużyn rywalizujących w LK na pewno nie dołączy już Raków. Drużyna z Częstochowywe we wtorek awansowała do decydującej rundy kwalifikacji Ligi Mistrzów i w razie niepowodzenia ma już zapewniony występ w fazie grupowej Ligi Europy, czyli drugich pod względem prestiżu rozgrywkach klubowych pod egidą UEFA.