Od pierwszego gwizdka sędziego żadna z drużyn nie zamierzała kalkulować. Jedni i drudzy nastawili się na atak. Lepiej wyszło to gospodarzom.

Barcelona w dwie minuty strzeliła dwa gole

Bardzo aktywny był zwłaszcza Fermin Lopez. W pierwszym kwadransie miał trzy okazje do otworzenia wyniku. Dwie zmarnował, ale jak mówi przysłowie do trzech razy sztuka. Za trzecim razem 20-latek już się nie pomylił. Dwie minuty później było już 2:0 dla Katalończyków. Tym razem do siatki włoskiej drużyny trafił Joao Cancelo. Przy obu golach swój mały wkład miał Robert Lewandowski. Swoim ruchem absorbował uwagę obrońców. Dzięki temu jego koledzy mieli więcej swobody.

Reklama

Dwa ciosy nie powaliły piłkarzy Napoli. Goście szybko się otrząsnęli i ruszyli do odrabiana strat. Efekt przyszedł dość szybko, bo w 30. minucie Amir Rrahmani skutecznie wykończył ładną akcję swojej drużyny.

Gol kontaktowy jeszcze bardziej utwierdził przyjezdnych, że ten mecz jeszcze nie jest przegrany i losy awansu nie są przesądzone. Napoli ruszyło do jeszcze śmielszych ataków i tylko dzięki kapitalnej postawie w bramce Marca-André ter Stegena Barcelona przed przerwą nie straciła drugiego gola.

Barcelona odzyskała inicjatywę po przerwie

Po zmianie stron pierwsze minuty należały do Napoli, ale z każdą kolejną minutą kontrolę i inicjatywę w meczu odzyskiwali podopieczni Xaviego Hernandeza.

W 68. minucie dobrą okazję do strzelenia gola miał Lewandowski. Polak idealnie złożył się do uderzenia głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Alex Meret odbił piłkę, a po chwili do siatki wepchnął ją do siatki Lamin Yamal. Gol jednak nie został zaliczony przez sędziego, bo 16-letni gwiazdor Barcelony był na spalonym.

Robert Lewandowski mecz z Napoli rozpoczął w podstawowym składzie Barcelony / PAP/EPA / Alberto Estevez

W 78. minucie Yamal ponownie zagroził bramce gości. Tym razem po jego strzale lewą nogą piłka o centymetry minęła dalszy słupek bramki strzeżonej przez Mereta.

Niewykorzystana sytuacja mogła bardzo szybko zemścić się na Barcelonie. 120 sekund później bliski wyrównania był Jesper Lindstrom.

Lewandowski pozbawił Napoli nadziei

Co nie udało się Napoli, wyszło wreszcie Katalończykom. W 83. minucie piłkarze Barcelony w popisowy sposób "rozklepali" obronę przybyszów z Neapolu i Sergi Roberto wyłożył Lewandowskiemu piłkę jak na tacy. Polakowi nie pozostało nic innego jak z bliska umieścić ją w pustej bramce.

Tym samym kapitan naszej reprezentacji rozwiał nadzieję gości na doprowadzenie do dogrywki i przypieczętował awans "Dumy Katalonii" do ćwierćfinału Ligi Mistrzów.

To trzecie trafienie Lewandowskiego w tym sezonie Champions League, a 94. w karierze w tych rozgrywkach. W klasyfikacji wszech czasów Polak ustępuje tylko Portugalczykowi Cristiano Ronaldo - 140 goli oraz Argentyńczykowi Lionelowi Messiemu - 129.

W kadrze Napoli na to spotkanie zabrakło Piotra Zielińskiego i Huberta Idasiaka, przy czym pierwszy z wymienionych, który po zakończeniu sezonu ma zmienić klub, nie został zgłoszony do wiosennej części rozgrywek Ligi Mistrzów.

Porto wykorzystało tylko dwa rzuty karne

W drugim wtorkowym meczu do wyłonienia ćwierćfinalisty były potrzebne rzutu karne. W pierwszym meczu FC Porto wygrało u siebie 1:0. W rewanżu, w Londynie po upływie regulaminowego czasu gry było 1:0 dla Arsenalu.

Reklama

Dogrywka nie przyniosła rozstrzygnięcia i o wszystkim zdecydował konkurs "jedenastek". Lepiej wykonywali je "Kanonierzy", którzy wygrali je w stosunku 4:2.

Marciniak poprowadzi mecz w Madrycie

W ubiegłym tygodniu awans do najlepszej ósemki wywalczyły ekipy broniącego trofeum Manchesteru City, rekordzisty pod względem liczby triumfów w tych rozgrywkach Realu Madryt, a także Bayernu Monachium i Paris Saint-Germain.

W środę poznamy ostatnich ćwierćfinalistów. Borussia Dortmund podejmie PSV Eindhoven po remisie w Holandii 1:1, a Atletico zmierzy się w Madrycie z Interem Mediolan po porażce 0:1 na San Siro. Spotkanie w stolicy Hiszpanii sędziować będzie Szymon Marciniak.

Losowanie par ćwierćfinałowych i półfinałowych zaplanowano na 15 marca. Finał odbędzie się 1 czerwca na londyńskim Wembley.