Przed rozpoczęciem nowego sezonu polscy piłkarze znajdują się w kręgu zainteresowań wielu znanych zagranicznych zespołów. Biało-czerwonych chętnie sprowadzają m.in. włoskie kluby, na dodatek te mające uznaną markę.
Arkadiusz Milik trafił z Ajaksu Amsterdam do Napoli, Karol Linetty z Lecha Poznań do Sampdorii Genua, bramkarz Bartłomiej Drągowski z Jagiellonii Białystok do Fiorentiny, a wkrótce kolegą klubowym Milika w Napoli może zostać Piotr Zieliński z Udinese (ostatnio na wypożyczeniu w Empoli). AS Roma prawdopodobnie znów wypożyczy z Arsenalu Londyn Wojciecha Szczęsnego.
Kilka czynników ma wpływ na zainteresowanie Włochów polskimi piłkarzami. Dobra gra reprezentacji na Euro 2016, ale także udane występy w europejskich pucharach i ligach zagranicznych. Ponadto młodzi zawodnicy, którzy już są we Włoszech, zrobili dobrą reklamę - choćby Łukasz Skorupski, Paweł Wszołek, Bartosz Salamon czy najstarszy z tego grona Wojciech Szczęsny - powiedział Marek Koźmiński.
W ostatnich latach silnym punktem Torino był z kolei Kamil Glik (obecnie w AS Monaco).
Zwraca uwagę suma, jaką za Milika zapłaciło Napoli - nieoficjalnie mówi się o 32 milionach euro. Zresztą wiele klubów w Europie wydało latem sporo pieniędzy na nowych graczy.
Sumy może szokują, ale głównie na podstawie transferu Gonzalo Higuaina za 90 mln euro z Napoli do Juventusu. To nakręciło spiralę, magię cyfr, które się kręcą wokół napastników. Dobrych zawodników na tej pozycji jest niewielu, co dodatkowo ma wpływ na cenę. Arek jest młody, perspektywiczny. Skoro ktoś zapłacił za niego takie pieniądze, to znaczy, że jest tyle wart. Jeżeli prawie 29-letni Higuain kosztuje 90 mln euro, to 32 mln euro za 22-latka nie powinno dziwić. To inwestycja na dzisiaj i na przyszłość. Podobnie jak w przypadku Zielińskiego, którego zresztą zna z Empoli obecny trener Napoli (Maurizio Sarri) - dodał wiceprezes PZPN ds. zagranicznych.
Jak przyznał 45-krotny reprezentant Polski, Napoli nieprzypadkowo wydało taką kwotę na Milika.
Na Arku mogą zarobić, ewentualnie odzyskać wydane pieniądze. Swoją drogą, aż się boję pomyśleć, co by było, gdyby Robert Lewandowski zmienił teraz klub. To byłaby suma trzycyfrowa z przodu. Pamiętajmy, że na poziom cenowy piłkarza składa się też jego wartość marketingowa, co z kolei wiąże się ze sprzedażą koszulek, gadżetów itd. Akurat Robert ma taką wartość - podkreślił Koźmiński.
Czy według niego polscy piłkarze, którzy przechodzą teraz do włoskich klubów (lub je zmieniają), poradzą sobie w Serie A?
Przede wszystkim nie wrzucajmy ich do jednego worka. Inna jest bowiem sytuacja Milika, a inna np. Drągowskiego. Arek jest w tym momencie +zakładnikiem+ milionów euro, jakie na niego wydano, +zakładnikiem+ szumu wokół swojej osoby. Od niego w Neapolu będą oczekiwać od razu wielkich rzeczy. Tego, żeby wygrywał mecze. Bartłomiej Drągowski to inwestycja na przyszłość. Jeśli chodzi o Piotra Zielińskiego - grał dobrze, ale w mniejszym, słabszym klubie. W Neapolu kibice będą go zatrzymywać na każdym rogu. On tam wejdzie w inne realia. "Ulica" w Neapolu będzie go kochać albo nienawidzić - przyznał były piłkarz m.in. Udinese, Brescii i Ancony.
Jak dodał, jeszcze inna jest sytuacja Wojciecha Szczęsnego. On już ugruntował swoją pozycję, dobrze się zaaklimatyzował. Ci młodsi we Włoszech dopiero się rozpędzają. Oni potrzebuje trochę czasu. To nie będzie tak, że od razu staną się gwiazdami zespołów - podkreślił Koźmiński.
Wicemistrz olimpijski z Barcelony (1992 rok) wierzy w Milika, ale dodaje, że on też będzie potrzebował trochę czasu.
W Ajaksie było sto tysięcy podań, kombinacyjna gra, a rywale czasami aż tak bardzo nie przeszkadzali. Tutaj od razu trzeba się spodziewać twardego grania, kopania po kostkach. Arek poradzi sobie w Napoli, ale dajmy mu czas. To nie jest piłkarz podobny do Higuaina. Nie porównujmy ich jeden do jednego. Nie oczekujmy, że zastąpi Argentyńczyka, bo jest innym zawodnikiem, prezentującym inny styl gry. Może strzelić dużo goli, mieć dużo asyst, ale - jak wspomniałem - Arek to inny piłkarz, mający inny pomysł na grę. Na pewno może jednak zastąpić Higuaina pod względem jakości, uwielbienia kibiców, wygrywania - zakończył Marek Koźmiński.