Polak trafił do siatki z rzutu karnego w 40. minucie, dając Bawarczykom prowadzenie w Berlinie. Wynik na 2:0 ustalił w drugiej połowie Francuz Benjamin Pavard.
Była to pierwsza bramka Polaka od końcówki lutego. Później pauzował z powodu kontuzji, natomiast w połowie marca rozgrywki przerwano ze względu na pandemię koronawirusa. Do gry Bundesliga wróciła dopiero w sobotę, ale bez kibiców na stadionach i z dodatkowymi środkami ostrożności.
Na koncie Bayernu na Twitterze poinformowano, że Lewandowski został pierwszym piłkarzem z pięciu najlepszych lig w Europie (Anglia, Francja, Hiszpania, Niemcy, Włochy), który zdobył w tym sezonie 40 goli, licząc wszystkie rozgrywki klubowe.
A i tak nie zostanie Piłkarzem Roku na świecie, bo nie nazywa się Messi ani Ronaldo - skomentował jeden z fanów pod tym wpisem.
Na klubowej stronie internetowej pojawiły się też inne statystyki. Jedna z nich mówi, iż Lewandowski wykorzystał 21 z 23 rzutów karnych w koszulce Bayernu, inna - że jego bilans 26 goli po 26 kolejkach jest drugim najlepszym w historii Bundesligi. Lepszy był tylko Gerd Mueller, który na tym etapie sezonu miał 31 trafień.
Gol Pavarda był z kolei 50. Bayernu w zaledwie 16. występie pod wodzą trenera Hansi Flicka. Według serwisu statystycznego Opta, żaden inny szkoleniowiec monachijczyków nie osiągnął tej granicy tak szybko.
Lewandowski rozegrał cały mecz i pewnie trafił do siatki z 11 metrów, ale podobnie jak jego koledzy z zespołu raczej nie zachwycił. Flick uznał, że Union Berlin, który rozgrywa pierwszy w historii sezon w Bundeslidze, jest trudnym przeciwnikiem.
Wygraliśmy pewnie, co nie jest łatwe w meczu z tak niewygodną drużyną. Dlatego jestem bardzo zadowolony z wyniku - powiedział szkoleniowiec obrońców tytułu.
Opinii, że zwycięstwo Bayernu było przekonujące, nie podzielają raczej niemieckie media. Podkreślają raczej waleczność i honorową walkę beniaminka.
Bayern wywalczył trzy punkty nie w zachwycającym stylu, ale dzięki koncentracji. Union był silny w defensywie, na niewiele gościom pozwalał, ale sam w ofensywie nie miał nic do powiedzenia - oceniono w internetowym serwisie "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Styl gry Bawarczyków określono jako "dominujący, ale niewzbudzający strachu".
Na stronie internetowej "Sueddeutsche Zeitung" napisano z kolei, że dużym utrudnieniem dla beniaminka była nieobecność na ławce szwajcarskiego trenera Ursa Fischera, który ma problemy rodzinne, a przede wszystkim brak kibiców na trybunach.
Stadiony mają duszę. Nie obrazi nikogo stwierdzenie, że w Bundeslidze jest niewiele budowli, które mają tak wiele ducha, emocji i wyrazu, jak Stadion an der Alten Foersterei w Berlinie. (...) W niedzielę wszystko wyglądało inaczej - zaznaczono.
Przypomniano także zwrot, jakim posłużył się urugwajski pisarz Mario Benedetti dla opisania pustych trybun: "szkielet tłumu".
Również piłkarz gości Thomas Mueller przyznał, że brak kibiców był dla Bayernu pewnym ułatwieniem. Panujący tu zwykle nastrój czasem bywa języczkiem u wagi - zauważył.
Spotkanie w Berlinie było ósmym po wznowieniu Bundesligi, która jest jedną z pierwszych lig na świecie wracających do rywalizacji. Członek zarządu Deutsche Fussball Liga (DFL) Alexander Wehrle zapewnił, że reakcje są pozytywne.
To ogromna ulga, że chłopaki zachowują się jak trzeba, kibice też wykazali się rozsądkiem. Wiedzieliśmy, że cały świat przygląda się Bundeslidze. Wszystko przebiegło dobrze i wysłaliśmy ważny sygnał, że wróciliśmy. Chcemy wykorzystać kredyt zaufania, który otrzymaliśmy od polityków i zachowywać się odpowiedzialnie - powiedział działacz.
Pierwsza kolejka po ponaddwumiesięcznej przerwie zakończy się w poniedziałek, gdy w Bremie Werder podejmie Bayer Leverkusen.
W tabeli prowadzi Bayern, który ma cztery punkty przewagi nad Borussią Dortmund Łukasza Piszczka. Trzecia jest Borussia Moenchengladbach - sześć punktów za liderem.