Klub z Neapolu twierdzi, że lokalne władze służby zdrowia nakazały zespołowi poddanie się kwarantannie. Tymczasem władze ligi i Juventus zasugerowały, że spotkanie powinno się odbyć. Gdyby mecz oficjalnie nie został odwołany, wówczas Napoli przegrałoby walkowerem.

Reklama

Tymczasem w mediach pojawiły się informacje, że władze sanitarne wcale nie zakazały Napoli wyjazdu do Turynu.

Już w sobotę dziennik "La Gazzetta dello Sport" informował, że niedzielny mecz Serie A między Juventusem Turyn a Napoli nie odbędzie się zgodnie z planem. Powodem koronawirus w obu klubach.

Do Piotra Zielińskiego z Napoli, o którego zakażeniu klub poinformował w piątek, w sobotę dołączył Macedończyk Elif Elmas. Pozytywny wynik testu miał mieć też jeden z członków sztabu szkoleniowo-medycznego.

Wcześniej w sobotę poinformowano również, że test na koronawirusa dwóch członków sztabu Juventusu dał wynik pozytywny. "Zakażone osoby nie są piłkarzami, ani członkami sztabu trenerskiego. Zgodnie z protokołem medycznym zostali oni odizolowani od drużyny" - napisano w wydanym komunikacie.

Media w Italii podkreślają, że mistrz kraju Juventus, którego bramkarzem jest Wojciech Szczęsny, chce w niedzielę wieczorem zagrać z Napoli.

Zgodnie z włoskim protokołem, mecze powinny być rozgrywane pod warunkiem, że każda drużyna ma co najmniej 13 dostępnych zawodników. Jednak zespoły mają prawo raz w sezonie poprosić o przełożenie spotkanie w sytuacji, gdy 10 piłkarzy zostanie zainfekowanych w jednym tygodniu.

Wcześniej władze Serie A zdecydowały o przełożeniu mającego się odbyć w tej kolejce meczu Genoi z Torino. W ekipie gospodarzy, której zawodnikiem jest Filip Jagiełło, stwierdzono koronawirusa u 11 piłkarzy. Przed tygodniem ten zespół grał w lidze właśnie z Napoli (0:6).