Bayern, już bez polskiego snajpera, rozpoczął sezon w imponującym stylu. W czterech występach - trzech ligowych i w Pucharze Niemiec - odniósł komplet zwycięstw i zdobył 20 goli. W Bundeslidze jego bilans bramkowy to 15-1, a takim nie mógł pochwalić się żaden inny zespół w historii tych rozgrywek.

Reklama

Świetnie do drużyny wkomponowały się letnie nabytki - Senegalczyk Sadio Mane i Holender Matthijs de Ligt, a zgodnie z przewidywaniami ekspertów ciężar zdobywania goli rozkłada się na większą liczbę zawodników niż w okresie, gdy w składzie był Lewandowski.

"Myślę, że każdy może być zadowolony z naszego startu. Strzelamy dużo goli, gramy atrakcyjny futbol. Trener Julian Nagelsmann widocznie +nacisnął właściwe guziki+ w trakcie przygotowań. Wystarczy popatrzeć na trening, żeby przekonać się, że jest świetna atmosfera, ale też, jak dobrze idzie realizacja ćwiczeń, poleceń szkoleniowców. Mam nadzieję, że w sobotę przeciw Borussii Moenchengladbach powtórzymy dyspozycję z poprzednich spotkań" - powiedział dyrektor sportowy Bayernu Hasan Salihamidzic.

Zwrócił uwagę, że obecnie jedynym problemem trenera jest... wybranie podstawowej jedenastki. "Ale to wcale nas nie martwi. Sezon jest tak długi i wyczerpujący, że będziemy potrzebować wszystkich graczy" - dodał.

Reklama

Przed mistrzem Niemiec i liderem tabeli w sobotę jednak najtrudniejsze zadanie w tym sezonie, bo rywalem będzie... wicelider. Borussia zdobyła dotychczas siedem punktów, ale ważniejsze jest, że w ostatnich latach sprawiała Bawarczykom sporo kłopotów, choćby w poprzednim zdobyła na Bayernie cztery punkty, ale najgłośniejszym echem odbiła się wygrana 5:0 w Pucharze Niemiec.

Z równie wysokiego pułapu rozpoczęli rozgrywki piłkarze PSG. Mistrz Francji również wygrał trzy spotkania, w których zaaplikował przeciwnikom 17 goli; stracił trzy.

Szczególne wrażenie zrobiło wyjazdowe 7:1 z Lille OSC w poprzedniej kolejce, czyli zwycięstwo nad mistrzem kraju z 2021 roku.

W niedzielę paryżanie podejmą AS Monaco, które początek sezonu ma przeciętne - odpadło w 3. rundzie kwalifikacji Ligi Mistrzów, a w Ligue 1 z czterema punktami plasuje się na 11. pozycji.

Reklama

"Kolejna szansa na dobrą zabawę tercetu Messi - Neymar - Mbappe" - napisała francuska agencja prasowa AFP.

Drugi w tabeli Olympique Marsylia (7 pkt), już bez wypożyczonego do Juventusu Turyn Arkadiusza Milika, w sobotę zmierzy się na wyjeździe ze słabo spisującym się u progu rozgrywek OGC Nice, a trzecie "polskie" RC Lens, którego zawodnikami są Przemysław Frankowski, wciąż czekający na debiut w lidze francuskiej Łukasz Poręba oraz kontuzjowany Adam Buksa, podejmie Rennes.

Milik w piątek oficjalnie został piłkarzem Juventusu Turyn, a w sobotę już może zadebiutować w nowych barwach, bo skuteczność na razie nie jest atutem zespołu trenera Massimiliano Allegriego. A 28-letni Polak wie, jak zdobywać gole na włoskich boiskach, bo uczynił to już 39 razy (38 w Serie A i raz w Coppa Italia), kiedy był zawodnikiem Napoli.

Dwukrotnie pokonał już bramkarza Romy, a to właśnie stołeczna drużyna będzie rywalem "Starej Damy" w 3. kolejce. Obie ekipy nie straciły jeszcze gola, ale to rzymianie mają komplet sześciu punktów.

"Juve" ma nie tylko kłopoty ze skutecznością, ale i kontuzjami. Ze względu na urazy wciąż nie mogą grać bramkarz Wojciech Szczęsny, Federico Chiesa i letnie nabytki, czyli Francuz Paul Pogba, który nieprędko wróci na boisko, i Argentyńczyk Angel Di Maria.

Wydarzeniem tego pojedynku nie będzie jednak raczej ewentualny debiut Milika, a powrót do Turynu - po 102 dniach od ostatniego występu - Paulo Dybali.

28-letni Argentyńczyk w czerwcu po siedmiu latach, 293 meczach, 115 trafieniach i 48 asystach musiał opuścić "Starą Damę" i nie krył związanych z tym emocji. Piłkarz trafił pod skrzydła Jose Mourinho, szybko otarł łzy, może ze względu na fantastyczne powitanie przez tifosich Romy, których ulubieńcem stał się niemal z miejsca.

"Dybala wraca do domu" - napisała w zapowiedzi spotkania "La Repubblica", fani Juventusu ogłosili, że Argentyńczyk nadal będzie dla nich kimś wyjątkowy, a nowy kolega klubowy Nicoli Zalewskiego podkreślił, że jeśli strzeli gola, to na pewno nie będzie go celebrował.

Kolejny "powrót" to wizyta w piątkowy wieczór Simone Inzaghiego w roli szkoleniowca Interu Mediolan na Stadio Olimpico i potyczka z Lazio, klubem, z którym był związany przez wiele lat najpierw jako zawodnik, a później trener.

Trudny sprawdzian czeka Bolognę i jej bramkarza Łukasza Skorupskiego, gdyż zawitają w sobotę na San Siro na starcie z mistrzem Włoch - Milanem. Ekipa z Bolonii czeka na wygraną z tym rywalem od 6 stycznia 2016, ale w kwietniu potrafiła wywieźć z Mediolanu bezbramkowy remis.

W Hiszpanii wysoką dyspozycję sprzed tygodnia spróbują potwierdzić Barcelona i Robert Lewandowski, który w dniu 34. urodzin strzelił Realowi Sociedad San Sebastian dwa pierwsze gole w La Liga. W niedzielę zespół trenera Xaviego Hernandeza postara się też zatrzeć złe wrażenie z pierwszego występu na Camp Nou, kiedy na inaugurację zremisował z Rayo Vallecano 0:0. O bramki i zwycięstwo nad beniaminkiem z Valladolid powinno być łatwiej.

Dwie i pół godziny później na boisko wyjdzie Real Madryt i będzie to miało miejsce... także w stolicy Katalonii, gdyż rywalem obrońców tytułu będzie Espanyol. Początek sezonu rozgrywają oni na obcych boiskach ze względu na modernizację Santiago Bernabeu, polegającą głównie na odnowieniu szatni, strefy VIP i zewnętrznej elewacji obiektu. Prace jednak zbliżają się już do końca i 3 września "Królewscy" wrócą na swój obiekt.

Wyjątkowo w nadchodzący weekend najmniej pasjonująco zapowiada się ligowa rywalizacja w Anglii.

Prowadzący w tabeli Arsenal - jedyna drużyna z kompletem punktów po trzech seriach meczów - podejmie w derbach Londynu Fulham. Beniaminek ma za sobą udany początek, jeszcze nie przegrał i do konfrontacji z faworytem przystąpi bez większych obciążeń. Mecz będzie też pojedynkiem snajperów obu zespołów - brazylijskiego "Kanoniera" Gabriela Jesusa z Serbem Aleksandarem Mitrovicem.

"Nie ma się czym zachwycać, to dopiero początek. Wiele rzeczy musimy jeszcze poprawić, popracować nad zgraniem, bo jest kilku nowych zawodników" - studził nastroje Ukrainiec Ołeksandr Zinczenko, jeden z piłkarzy, którzy trafili do Arsenalu latem.

Po siedem punktów mają broniący tytułu Manchester City, Tottenham Hotspur, Leeds United, którego barwy reprezentuje Mateusz Klich, i Brighton. Te dwie ostatnie ekipy spotkają się w sobotę na boisku "Mew".

"Musimy podtrzymać, a najlepiej jeszcze poprawić styl, podejście, zaangażowanie, jakie prezentowaliśmy w meczu z Chelsea (3:0), bo najczęściej, kiedy pomyślisz, że już wszystko układa się idealnie, dostajesz niespodziewany cios" - ocenił amerykański trener Leeds Jesse Marsch.

O niespodziewanie słabym starcie - dwa punkty w trzech występach - postarają się zapomnieć piłkarze i kibice Liverpoolu. Okazja nadarza się przednia, bo wicemistrz Anglii podejmie beniaminka z Bournemouth, który przed tygodniem uległ u siebie Arsenalowi 0:3.