45 mln euro za gracza 34-letniego to dużo. Zwłaszcza dla klubu przeżywającego tak głęboką, ekonomiczną zapaść jak Barcelona. Ludzie z Camp Nou podjęli transferową wojnę z Bayernem Monachium ostatniego lata, żeby Robert Lewandowski został ich odpowiedzią na Karima Benzemę. 44 gole Francuza w poprzednim sezonie, pozwoliły Realowi Madryt zdobyć podwójną koronę: w Hiszpanii i Europie. Przeciw laureatowi „Złotej Piłki” Barcelona rzucała laureata „Złotego Buta”.
Początki Lewandowskiego więcej niż obiecujące
Początki były znacznie więcej niż obiecujące. Do mundialu w Katarze Polak strzelał średnio jedna bramkę w meczu. Co nie znaczy, że obyło się bez głębokich rozczarowań: porażka w fazie grupowej Ligi Mistrzów udowodniła, że powrót zespołu z Camp Nou do europejskiej czołówki nie dokona się z marszu, a odbudowa świetności musi potrwać.
Lewandowski nie zdobył gola w prestiżowym dwumeczu z Bayernem. Nic nie dały dwa trafienia Polaka przeciw Interowi Mediolan na Camp Nou. Remis 3:3 znaczył dla Barcelony tyle, co porażka. Do tego Katalończycy przegrali ligowe starcie z Realem 1:3. To był pierwszy moment, gdy w prasie hiszpańskiej pojawiły się sugestie, że Polak zawodzi w wielkich meczach. Ugruntował je kilka miesięcy później dwumecz z Manchesterem United w Lidze Europy, a w minioną środę El Clasico w półfinale Pucharu Króla.
Po mundialu w Katarze średnia bramek Lewandowskiego spadła do 0,56 w meczu. Paradoksalnie nikt się o to nie czepiał. Barcelona wygrała z Realem finał Superpucharu Hiszpanii po meczu, w którym Polak z golem i asystą usunął w cień Benzemę, zmagającego się wówczas z urazami i kryzysem formy. Niedawno Xavi Hernandez podkreślał, że nie ma cienia żalu do Polaka o ponad miesiąc bez bramki, skoro drużyna wypracowała w La Liga 12 pkt przewagi nad Realem.
Lewandowski wciąż przed Benzemą
Lewandowski ma 17 goli Primera Division i w klasyfikacji Pichichi wciąż wyprzedza Benzemę o trzy bramki. Przed rokiem najskuteczniejszy piłkarz Barcelony Memphis Depay strzelił w lidze 12 goli, zajmując dopiero szóstą pozycję wśród najlepszych strzelców Primera Division. Znacznie poniżej Benzemy (27 bramek) i Viniciusa Juniora (17). Xavi Hernandez i prezes Joan Laporta zrozumieli, że bez supersnajpera ich drużyna nie ma szans postawić się "Królewskim".
Lewandowski miał rozwiązać problem i w jakimś stopniu się udało. Po czterech latach Barcelona odzyska zapewne tytuł mistrza Hiszpanii. To co zdarzyło się w środę w półfinale Pucharu Króla każe jednak przypuszczać, że wciąż nie dorasta do poziomu Realu Madryt.
Sromotna klęska Barcelony
Benzema wreszcie zdecydowanie wygrał pojedynek z Polakiem, a Barcelona po trzech wygranych klasykach, poniosła sromotną klęskę 0:4. To wywołało histerię. Ostatni raz klub z Katalonii przegrał czterema golami klasyk na Camp Nou 60 lat temu, w sezonie 1962-63 (1:5). W Pucharze Króla nigdy nie przytrafiła mu się porażka z "Królewskimi" na swoim stadionie.
Dziennik „El Mundo” nazwał mecz toksycznym: sędzia pokazał 12 żółtych kartek, najwięcej od 2011 roku. Nieustanne kłótnie, prowokacje, szarpaniny miedzy piłkarzami, w czym brylowali młodzieńcy: Vinicus i Gavi nasączyły widowisko niezdrowymi emocjami. To było najbardziej brutalne El Clasico od czasów, gdy oba zespoły prowadzili Pep Guardiola i Jose Mourinho, których nazywano intymnymi wrogami.
„Benzema i Lewandowski zagrają w kotka i myszkę” - tak „El Pais” zapowiadał gwiezdne wojny. „Gdyby Karim był w formie sprzed roku, Real nie miałby problemu z awansem” - przekonywał felietonista „Marki”. Kiedy Francuz zdobywał trzy gole i zaliczał asystę wobec 93 tys widzów na Camp Nou, Robert oddał zaledwie jeden celny strzał na bramkę Thibauta Courtoisa. Czy usprawiedliwieniem jest fakt, że zespół Xaviego Hernandeza grał bez czterech kontuzjowanych, kluczowych piłkarzy (Pedriego, Dembele, Christensena, De Jonga)? Klęska z Realem wpisała się jednak w ciąg europejskich porażek klubu z Camp Nou.
Giganci „pomniejszają” Lewandowskiego
„Barcelona robi się malutka w meczach z wielkimi rywalami” - skomentował dziennik „El Pais”. „Marca” dodała, że giganci „pomniejszają” Lewandowskiego. Kataloński dziennik „Sport” uważa, że Polak stracił nić porozumienia z zespołem. „Jakby znalazł się na wyspie, bez kontaktu z partnerami”. Coś tu nie gra, choć niekoniecznie wyłącznie z winy kapitana reprezentacji Polski. Mając status gwiazdy na Camp Nou Lewandowski musi się jednak godzić z wygórowanymi oczekiwaniami.
Niestrudzonym obrońcą kapitana reprezentacji Polski jest Xavi Hernandez. Trener Barcelony irytuje się, gdy padają pytania o spadek formy Lewandowskiego. Z jednej strony to naturalne: sprowadzenie Polaka na Camp Nou było jego pomysłem. Jako były piłkarz jest świadomy, że środkowy napastnik żyje z podań kolegów. Gdyby piłkarze Barcelony stworzyli Lewandowskiemu takie sytuacje jak Vinicius i Modrić Benzemie w minioną środę, drużyna Xaviego byłaby rywalem Osasuny w finale Pucharu Króla.