Niemcy: Bjoern Andrae, Marcus Boehme, Robert Kromm, Max Guenthoer, Patrick Steuerwald, Georg Grozer i Ferdinand Tille (libero) oraz Sebastian Schwarz, Simon Tischer, Jochen Schoeps.

Kanada: Louis-Pierre Mainville, Adam Simac, Dustin Schneider, Toontje van Lankvelt, Gavin Schmitt, Frederic Winters i Dan Lewis (libero) oraz Nicholas Cundy, Joshua Howatson, Dallas Soonias.

Reklama

Po dwóch przegranych z Serbią 0:3 i Polską 2:3 niemieccy siatkarze w poniedziałek zagrali o być albo nie być w turnieju. Wysoka wygrana z Kanadą zapewniła im awans do drugiej fazy.

Pierwszy set był najbardziej nerwowy w wykonaniu podopiecznych byłego szkoleniowca biało-czerwonych Raula Lozano. Nóż na gardle nie podziałał na nich mobilizująco, a bardziej paraliżująco. Dopiero kapitan zespołu Bjoern Andrae potrafił dobrymi zagraniami i niesamowitymi obronami pobudzić drużynę do walki. Z minuty na minutę ich pewność siebie rosła. Na prowadzenie wyszli przy stanie 21:19 i od tamtej pory go już nie oddali. W końcówce trwała jeszcze wymiana cios za cios, ale bezbłędny był Georg Grozer i Niemcy wygrali 27:25.

Kolejne partie to już dominacja Niemiec. Tylko w początkowej fazie Kanadyjczycy potrafili nawiązać równorzędną walkę. Im dalej, tym pewniejsza była ekipa Lozano. Egzekutorem, podobnie jak w poprzednich meczach, był Grozer, a pomagał mu Robert Kromm. To głównie dzięki tym dwóm zawodnikom Niemcy wygrali drugiego seta 25:22.

W trzeciej partii urazu kolana nabawił się Andrae. Jego miejsce na boisku zajął Sebastian Schwarz, ale wyraźnie odbiło się to na obronie niemieckiej reprezentacji. Kanadyjczycy wykorzystali sytuację i potrafili nadrobić trzypunktową stratę 12:12. Niemcy otrząsnęli się jednak, szybko wrócili do poprzedniego poziomu gry i wygrali 25:20.