Wtorkowa konfrontacja w bełchatowskiej hali Energia rozstrzygnęła, który z zespołów zagra o medale mistrzostw Polski. W dwóch wcześniejszych ćwierćfinałach PGE Skra i Indykpol AZS odniosły bowiem po jednym zwycięstwie, wygrywając na przemian w hali swojego rywala.

Reklama

W decydującym starciu bełchatowianie zafundowali swoim kibicom prawdziwą huśtawkę nastrojów. Teoretycznym faworytom tej ćwierćfinałowej pary nie było łatwo przełamać zespołu z Olsztyna, w którego szeregach bardzo dobrze spisywali się m.in. Karol Butryn i Amerykanin Torey DeFalco. Gospodarze mieli za to świetnie dysponowanego Aleksandara Atanasijevica. Wybrany MVP meczu serbski atakujący był bohaterem spotkania i przede wszystkim tie-breaka.

Jak cały stojący na wysokim poziomie mecz, decydujący set był prawdziwym dreszczowcem. Olsztynianie prowadzili w nim bowiem 10:7, mieli inicjatywę i wydawało się, że będą sprawcami dużej niespodzianki. Losy tie-breaka i sprawy awansu odwrócił jednak Atanasijevic, który był niemal bezbłędny w ataku, a do tego znakomicie zagrywał. Serb najpierw doprowadził do wyrównania 12:12, a następnie do piłki meczowej (14:12). Kropkę nad "i" postawił zaś Irańczyk Milad Ebadipour.

"Możemy wygrać z każdym"

Reklama

To był jeden z najtrudniejszych meczów w moim życiu, a trochę ich już rozegrałem. To była naprawdę wielka batalia. Były wielkie emocje i to jest piękno tej ligi. Muszę być szczery, że nie spodziewaliśmy się tak wysokiego poziomu rywali i gratulacje dla nich za postawę. Zagrali niesamowitą siatkówkę - podkreślił Atanasijevic, który zdobył 28 punktów.

Serb przekonywał, że jego zespół ma szansę w półfinale, ponieważ - jak ocenił - PGE Skra już prezentuje wysoki poziom, a może grać jeszcze lepiej.

Nie powinniśmy przywiązywać uwagi do tego, z kim będziemy grać. Musimy myśleć o naszej siatkówce, tak jak to było dzisiaj. Jeśli gramy swoją najlepszą siatkówkę, to możemy wygrać z każdym - tłumaczył 30-letni atakujący.

Libero życzy rywalom finału

Libero Indykpolu AZSJędrzej Gruszczyński nie ukrywał rozczarowania i - jak mówił - nie są dla niego pocieszeniem pochwały za dobre występy jego drużyny w ćwierćfinale oraz w sezonie zasadniczym.

Przez parę dni nie będzie dla nas łatwe, by oceniać ten mecz z satysfakcją. Przegraliśmy tylko dwoma punktami i to boli. Gratulacje dla PGE Skry. Miejmy nadzieje, że nasi rywale będą w finale, żeby nie było tak, że odpadliśmy z czwartą drużyną sezonu - wyjaśnił.

Cenne zwycięstwo zespół z Bełchatowa okupił kontuzją Mateusza Bieńka, którego zabrakło w tie-breaku. Nie wiadomo, jak długa przerwa czeka reprezentanta Polski.

PGE Skra w półfinale rozgrywek zagra ze zwycięzcą pary Jastrzębski Węgiel - Trefl Gdańsk. Po dwóch meczach jest remis 1:1. Półfinalistę wyłoni środowy mecz w Jastrzębiu.