Biało-czerwone znakomicie spisały się w fazie zasadniczej Ligi Narodów, wygrywając 10 spotkań i notując zaledwie dwie porażki. Do turnieju finałowego, który rozegrany zostanie w amerykańskim Arlington, awansowały z pozycji lidera i zgodnie z regulaminem trafiły na drużynę z ósmego miejsca. A ostatnią ekipą, która zakwalifikowała się do Final Eight były Niemki prowadzone przez byłego selekcjonera męskiej reprezentacji Vitala Heynena. To spotkanie odbędzie się w środę o godz. 23 czasu polskiego

Reklama

Oba zespoły spotkały się w Lidze Narodów niespełna dwa tygodnie temu - w koreańskim Suwonie podopieczne Stefano Lavariniego zwyciężyły 3:2. Tie-breaka wygrały 17:15, a pojedynek trwał dwie godziny i 45 minut.

Fatalnie zaczęliśmy tamto spotkanie, od 0:7, 2:12 i zakończyliśmy seta 15:25. A to był dla nas bardzo ważny mecz, bowiem przystępowałyśmy do tego meczu w roli faworyta, a w podobnej sytuacji w spotkaniu z Holandią przegraliśmy 0:3. W Lidze Narodów to najczęściej rywalki Polek były faworytkami. A rola faworyta jest zwykle niewdzięczna i trudna, bo jest większa presja, a przeciwnik po drugiej stronie siatki takiej nie ma. Dlatego obawiałam się tego pojedynku i tym bardziej dumna byłam ze zwycięstwa - podkreśliła Mirek.

Tie-breaki w polsko-niemieckich konfrontacjach na porządku dziennym

Tie-breaki w polsko-niemieckich konfrontacjach są na porządku dziennym i dwukrotna mistrzyni Europy spodziewa się także zaciętego meczu w środę.

Chciałbym, żeby Niemki zaskoczyły mnie, ale in minus, jednak pewnie tak nie będzie i czeka nas trudne spotkanie. Trener Heynen mówi swoim dziewczynom, że mają cieszyć się z tego, że są już w finale, czerpać radość z każdego meczu i powinny być dumne. Sam awans dla Niemiek jest sukcesem. My natomiast wciąż jesteśmy mile zaskoczeni występem naszych siatkarek w turniejach interkontynentalnych. Te dziewczyny zasłużyły i zapracowały na to, żeby znaleźć się w czwórce. Zwycięstwo w ćwierćfinale da nam najlepszy wynik w historii tych rozgrywek i taki namacalny sukces - zaznaczyła.

W przypadku zwycięstwa Polki w półfinale zmierzą się ze zwycięzcą spotkania Brazylia - Chiny. Do tej pory biało-czerwone tylko raz wystąpiły w turnieju finałowym, w 2019 roku w chińskim Nankin zajęły piąte miejsce.

Reklama

Reprezentacja od niedzieli jest w Arlington, Lavarini do Stanów Zjednoczonych zabrał dokładnie taki sam skład, jak na dwa ostatnie turnieje w Hongkongu i Suwonie. Szkoleniowiec w całych rozgrywkach praktycznie nie rotował składem i tylko po pierwszym turnieju dokonał jednej zmiany - kontuzjowaną Kamilę Witkowską zastąpiła Dominika Pierzchała.

"Ten sezon jest dość specyficzny, ważne tu były też punkty do światowego rankingu. Trener Lavarini nie chciał dokonywać zbyt wielu zmian i tym wynikiem się obronił. Trudno było się spodziewać, że dokona roszad na turniej finałowy, bo zwycięskiego składu się nie zmienia. Tym bardziej, że Asia Wołosz, Malwina Smarzek, czy Kamila Witkowska dopiero dochodzą do formy, niektóre zawodniczki są po kontuzjach, a żadna z nich nie jest w rytmie meczowym" - stwierdziła Mirek.

Brak Serbek w gronie ćwierćfinalistów

Dużą niespodzianką jest brak w gronie ćwierćfinalistów aktualnych mistrzyń świata Serbek, które zajęły dopiero dziewiąte miejsce w tabeli. Przed rokiem w Ankarze triumfowały Włoszki.

Skład reprezentacji Polski na turniej finałowy Ligi Narodów:

rozgrywające: Katarzyna Wenerska, Julia Nowicka;

środkowe: Magdalena Jurczyk, Agnieszka Korneluk, Joanna Pacak, Dominika Pierzchała;

przyjmujące: Martyna Łukasik, Olivia Różański, Martyna Czyrniańska, Monika Fedusio;

atakujące: Magdalena Stysiak, Monika Gałkowska;

libero: Maria Stenzel, Aleksandra Szczygłowska.

Program turnieju finałowego (godziny czasu polskiego): środa ćwierćfinał: Polska – Niemcy (23) czwartek ćwierćfinał: USA – Japonia (2.30) ćwierćfinał: Brazylia – Chiny (17.30) ćwierćfinał: Turcja – Włochy (21) sobota półfinał 1 (23) niedziela półfinał 2 (2.30) mecz o 3. miejsce (21) poniedziałek finał (0.30)

autor: Marcin Pawlicki