Historia polsko-słoweńskich starć w mistrzostwach Europy sięga 2015 roku, kiedy Słoweńcy sensacyjnie zamknęli Polakom drogę do sukcesu w ćwierćfinale. Wtedy „czarny koń” rozgrywek, a dzisiaj jedna z najsilniejszych ekip Starego Kontynentu – Słowenia po raz piąty z rzędu staje na drodze biało-czerwonych do finału.
Cieszymy się, że jesteśmy w półfinale. W nim nie możesz dostać łatwego przeciwnika. Dostajesz rywala najlepszego z możliwych i Słowenia takim jest. W ostatnich latach raz z tą drużyną przegrywaliśmy, raz wygrywaliśmy. To będzie z pewnością kolejne trudne spotkanie, ale podejdziemy do niego, jak do każdego innego – zapowiedział Aleksander Śliwka.
O „klątwie Słowenii” mówi się jedynie w przypadku europejskiego czempionatu. W pozostałych rozgrywkach aktualni liderzy światowego rankingu notowali już z tą reprezentacją wygrane, w tym m.in. w półfinale Ligi Narodów w 2021 roku. Wiedzą więc, że potrafią być lepsi w decydujących starciach.
Nie podchodzimy do tego spotkania z obawami, ani nie rozpatrujemy rywalizacji ze Słoweńcami tylko w kontekście mistrzostw Europy, zwracamy uwagę na całą historię zmagań z nimi. Wiemy o tym, że zawsze decydują detale. To bardzo doświadczony zespół, podobnie jak Serbowie, choć z jeszcze lepszymi parametrami fizycznymi i technicznymi. Dlatego grając z nimi trzeba się prezentować naprawdę dobrze, bo jedna czy dwie piłki mogą zdecydować o końcowym wyniku – zauważył Zatorski.
Norbert Huber zapowiada natomiast, że polska kadra nie rozpamiętuje wcześniejszych porażek, nie zwraca też uwagi na niekorzystny bilans. Dla tych zawodników czwartkowy mecz to nowe rozdanie.
To będzie dobry mecz. Nie ma sensu patrzeć na poprzednie lata i na to, że nasze statystyki z nimi nie są zadowalające. Obie drużyny są tutaj niepokonane, będzie decydować dyspozycja dnia – zwrócił uwagę środkowy.
Biało-czerwoni mają za sobą trudne starcie w ćwierćfinale z Serbią, którą pokonali 3:1. Ich trener Nikola Grbic zwrócił uwagę, że Słowenia ma pewne atuty, których brakowało Serbom.
Słoweńcy mogą być lepsi w ataku. Wywierają również presję zagrywką, więc musimy oczekiwać mniej więcej tego samego, co otrzymaliśmy od Serbów. Mają jednak lepszy blok i więcej doświadczenia. To już półfinał mistrzostw Europy – zaznaczył Grbic.
On również podkreślił, że dla niego liczy się tylko czwartkowe spotkanie, a nie wcześniejsze wyniki. Dodał, że nie interesują go inne podteksty tego meczu, m.in. starcie dwóch byłych trenerów Grupy Azoty Zaksy Kędzierzyn-Koźle, którzy poprowadzili ten klub do zwycięstwa w Lidze Mistrzów, czyli właśnie Grbica oraz szkoleniowca Słoweńców Gheorghe Cretu.
Nie obchodzi mnie przeszłość. Nie ma znaczenia, co się wydarzyło cztery czy dwa lata temu. To nie pomaga. To mecz Polska - Słowenia teraz, a nie Nikola Grbic - Gheorghe Cretu – powiedział trener.
Początek półfinałowego starcia Polski ze Słowenią w czwartek o godz. 18 w hali Palazzo dello Sport.
Z Rzymu – Monika Sapela