Doczekała się pani następczyni. Czy mamy już do czynienia z początkiem ery Justyny Kowalczyk w biegach narciarskich?
Stefania Belmondo: Porównania to dziennikarska domena. Z własnych obserwacji mogę powiedzieć, że wychowaliście wielką zawodniczkę. Podczas mistrzostw świata w Libercu pokazała wielką klasę i tym bardziej jest mi miło, że zwyciężała na moich koronnych dystansach - 15 i 30 kilometrów. Ma dopiero 26 lat i przyszłość przed sobą. Stać ją na to, żeby zostać multimedalistką olimpijską, ale o absolutnej dominacji Kowalczyk nie może być mowy. Finki, Norweżki, no i Włoszki na pewno do tego nie dopuszczą.
Od mistrzostw nikt nie jest w stanie zatrzymać polskiej biegaczki. Wystarczy jej sił na triumf w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata?
Końcówka sezonu zrobiła się naprawdę interesująca. Kowalczyk jest w superformie, Petra Majdić skupiła się na wygrywaniu sprintów, a dotychczasowa liderka Aino-Kaisa Saarinen nagle zachorowała. Trudno przewidzieć, która z tej trójki sięgnie po Kryształową Kulę. Wszystko zależy od tego, jak szybko wyleczy się Finka i czy wystartuje w następnych zawodach w Trondheim. Jeśli nie dojdzie do siebie, faworytką będzie Polka.
Jak by pani scharakteryzowała Kowalczyk?
Odważna, mocna fizycznie i psychicznie. Widać, że nie boi się wyzwań. Widziałam kilka jej treningów w Libercu, gdzie komentowałam zawody dla Rai Sport. Trzeba przyznać, że Polka ćwiczy na bardzo wysokich, dla niektórych jej konkurentek wręcz nieosiągalnych obrotach. Nigdy nie miałam okazji rozmawiać z Justyną, ale wiem, że wszyscy darzą ją szacunkiem.
Na swojej stronie internetowej w pierwszym zdaniu notki biograficznej pisze pani, że jak przystało na Koziorożca, jest pani "molto testona" (ambitna, uparta). Kowalczyk też jest spod tego znaku.
Tak mi się coś wydawało, kiedy oglądałam ją w biegu. Bardzo przypomina mnie z początków kariery. Nigdy się nie poddaje, zawsze daje z siebie wszystko, a odpuszcza dopiero po minięciu mety. My, spod znaku Koziorożca, już takie jesteśmy. Wyznaczamy sobie cele i robimy wszystko, żeby je zrealizować. Z Justyną dzieli nas chyba tylko wiek, w którym na poważnie zaczęłyśmy uprawiać narciarstwo biegowe. Gdzieś wyczytałam, że Polka zaczęła dopiero pod koniec szkoły podstawowej. Ja na nartach śmigałam już po trzecich urodzinach. W prezencie od taty dostałam parę pięknych czerwonych drewnianych desek.
Eksperci podkreślają, że Polka ma przewagę nad rywalkami tylko na trudnych, pagórkowatych trasach. Kiedy jest płasko, wychodzą jej braki techniczne.
Wciąż jest młodą zawodniczką i ma czas na poprawę techniki. Zresztą już zrobiła postępy, zwłaszcza w stylu dowolnym, bo w klasycznym już jest najlepsza. Jestem przekonana, że z czasem zacznie triumfować także w sprintach.
Jest szansa, że w Polsce zapanuje kowalczykomania? Po sukcesach Justyny sprzedaż biegówek w naszym kraju wzrosła o trzysta procent!
Interesuję się praktycznie wszystkimi zimowymi dyscyplinami i wiem, że całkiem niedawno Polacy szaleli na punkcie Adama Małysza. Oglądałam kilka razy konkursy skoków w Zakopanem i widziałam, co się dzieje na trybunach. Dzięki Małyszowi zaczęliście interesować się zupełnie nieznaną wam wcześniej konkurencją. Sport zimowy już na stałe zagościł w waszych mediach. Teraz ważniejsze od tego, czy Kowalczyk przeskoczy w słupkach popularności Małysza, jest to, żeby coraz więcej polskiej młodzieży uprawiało narciarstwo biegowe. Sukcesy Justyny powinny także pomóc w budowie infrastruktury narciarskiej. Gdyby w Polsce zorganizowano imprezę rangi Pucharu Świata, mogłabym wreszcie odwiedzać wasz kraj. Nigdy nie byłam w Polsce, a z relacji znajomych wynika, że to interesujące miejsce.
Biegi narciarskie z roku na rok starają się być atrakcyjniejsze. Kiedyś były morderczymi maratonami, dziś mamy widowiskowe sprinty w centrum europejskich metropolii. Wprowadziłaby pani jeszcze jakieś zmiany?
Wszystko zależy od telewizji. To ona wyznacza trendy, a władze FIS grzecznie wykonują jej polecenia. Osobiście zrezygnowałabym z biegu łączonym z wymiany nart do klasyka na łyżwę. Wróciłabym do starej dwudniowej formuły z biegiem pościgowym.
*STEFANIA BELMONDO - ur. w 1969 r. we włoskim Vinadio. Jest najbardziej utytułowaną włoską olimpijką. 10 razy stawała na podium igrzysk (dwa złota: w Albertville na 30 km i Salt Lake City na 15 km). W dorobku ma również 13 medali mistrzostw świata. Z wykształcenia jest nauczycielką, wychowuje dwóch synów.