Czeski skoczek ma złamany nos i liczne obrażenia kości twarzy oraz lewej ręki. Na razie nie wiadomo, kiedy opuści szpital, bo czekają go kolejne operacje. Będą one mogły być przeprowadzone dopiero po zejściu opuchlizny.
27-letni Hlava wylądował na 123,5 m, ale po chwili, przy dość dużej prędkości się przewrócił. Z obiektu trafił do szpitala. Konkurs był rozgrywany w trudnych warunkach, a pierwsza seria była kilka razy przerywana z powodu silnego wiatru i opadów śniegu.
Czuję się dobrze. Nie boli mnie już głowa, ale kontuzjowana ręka daje o sobie znać - powiedział Hlava.
Jego menadżer Jan Baier dodał, że skoczek chętniej niż do sali operacyjnej udałby się na trening, ale to na razie niemożliwe. Wierzę jednak, że powróci do skakania. Wszystko zależy od decyzji lekarzy - dodał Baier.