Dyrektor zawodów Jo Gunnar Ellevold stwierdził, że z roku na rok zainteresowanie biegiem maleje: "Przed trzema laty mieliśmy 17 tysięcy osób, które wręcz biły się o numery startowe, a rejestracja trwała niecałe dwie godziny. Teraz mamy o ponad połowę mniej zgłoszeń”.
Również z punktu widzenia ekonomicznego impreza zaczyna przynosić straty. W 2014 roku obrót Birkebeinerrennet (bieg z cyklu Ski Classic) wyniósł 93 miliony koron (54 mln złotych). W ubiegłym roku było to 60 milionów koron (28,5 mln PLN).
W tym roku będziemy musieli dołożyć, lecz na szczęście zapowiadana jest świetna pogoda dla widzów i dla biegaczy rywalizujących techniką klasyczną. W nocy z piątku na sobotę ma być minus 15 stopni. Zmrożone tory będą wręcz pancerne i dadzą rekordową szybkość. Mamy nadzieję, że transmisja telewizyjna być może sprawi, iż za rok bieg będzie bardziej popularny - powiedział Ellevold.
Na dystansie 54 km nie wystartuje wiele gwiazd biegów narciarskich, które będą rywalizować w tym samym czasie w Pucharze Świata w Kanadzie. Udział zapowiedział zdobywca PŚ w tym sezonie Martin Johnsrud Sundby oraz mistrz olimpijski i świata Szwed Johan Olsson.
Wśród zawodników amatorskich zapowiadany jest „książęcy pojedynek” pomiędzy następcami tronów Norwegii Haakonem i Danii Frederikiem.
Birkebeinerrennet nazywany przez Norwegów "Birken" rozgrywany jest od 1932 roku na trasie z Rena do Lillehammer. Na tym historycznym odcinku w roku 1206, podczas wojny domowej, dwaj rycerze ze straży przybocznej króla Sverrego, należący do ugrupowania Birkebeinere, uciekali z dwuletnim następcą tronu Hakonem Hakanssonem, który był królem Norwegii w latach 1217-1263. Dlatego dla zachowania tradycji jednym z wymogów startu w biegu jest plecak o wadze 3,5 kg symbolizujący wagę małego księcia.