Prowadzeni przez poprzedniego selekcjonera Tomasza Valtonena Polacy wygrali w lutym 2020 turniej prekwalifikacyjny do igrzysk rozegrany w kazachskim Nur-Sułtanie, pokonując tam m.in. niespodziewanie gospodarzy 3:2. Tym samym zapewnili sobie udział w finale kwalifikacji. Wiosną ubiegłego roku dwuletni kontrakt selekcjonera jednak wygasł i nie został przedłużony. Fina zastąpił wtedy Kalaber, który od 2014 roku prowadzi JKH GKS Jastrzębie, a w minionym sezonie świętował pierwsze w historii klubu mistrzostwo Polski.
W Bratysławie biało-czerwoni pokonali sensacyjnie Białoruś 1;0, potem jednak musieli uznać wyższość gospodarzy (1:5) oraz Austrii (1:4) i nie zagrają w igrzyskach w Pekinie.
Nie jestem po tym turnieju zmartwiony czy smutny. To był prawdziwy obraz tego, jakich zawodników w Polsce mamy. Za granicą gra ich niewielu, a w ekstralidze - zbyt mało występuje w ważnych fazach spotkań, jak przewagi, osłabienie, przy wycofanym bramkarzu. Takich klubowych liderów musi być więcej, aby byli gotowi do gry w kadrze – ocenił Słowak.
Polacy muszą awansować do wyższej dywizji
Jego zdaniem to jest możliwe w najbliższych latach, ale po wprowadzeniu ograniczeń liczby zagranicznych zawodników w meczu. Na razie, od dwóch sezonów, ekstraliga gra w systemie open i w tym elemencie nie obowiązują żadne restrykcje.
W najbliższym sezonie musimy to jeszcze wytrzymać, ale od następnego będzie limit obcokrajowców. W każdym spotkaniu będzie musiało grać przynajmniej sześciu Polaków i liczę, że ta liczba będzie wzrastać – przekazał szkoleniowiec.
Podkreślił, że Polacy muszą jak najszybciej awansować do wyższej dywizji mistrzostw świata.
Musimy awansować. To podstawa i nie ma z tym żartów. Nie ma też co oczekiwać, że potem w rok dostaniemy się do elity. Potrzebna będzie cierpliwa praca, ale będziemy rywalizować z zespołami lepiej wyszkolonymi, a to pozwoli naszym zawodnikom podnieść swój poziom - zaznaczył.
Kadra zostanie odmłodzona
Dwukrotnie (2020 i 2021) przekładane z powodu pandemii koronawirusa MŚ Dywizji IB mają się odbyć w katowickim "Spodku" w dniach 25 kwietnia - 1 maja 2022 r. Oprócz Polski zagrają: Estonia, Japonia, Litwa, Serbia i Ukraina.
Kalaber zadeklarował, że przed przyszłorocznym turniejem kadra zostanie odmłodzona.
Do Bratysławy zabraliśmy najbardziej doświadczonych zawodników, ale teraz jest czas, by szanse dostawali młodzi. Musimy znaleźć do czwartego ataku szybko jeżdżących na łyżwach hokeistów, grających agresywnie, pressingiem, żeby odebrać rywalowi jak najwięcej sił. Będziemy ich zapraszać na zgrupowania i turnieje, by nabrali doświadczenia i zbudujemy skład na mistrzostwa świata – zaznaczył.
Jak zauważył, wygrane z Kazachstanem czy Białorusią były istotne dla rozwoju dyscypliny w Polsce.
To pokazało, że nie jesteśmy chłopcami do bicia. Zawodnicy sami sobie udowodnili, że mogą zagrać na wysokim poziomie. To było też ważne dla kibiców, dla sponsorów. Po prostu warto chodzić na mecze, warto w polski hokej inwestować - powiedział selekcjoner.
Przyznał, że nie ma nic przeciwko wyjazdowi młodych polskich zawodników do lepszych lig.
Będą się tam rozwijać grając z bardziej zaawansowanymi technicznie hokeistami, a za rok czy dwa będzie widać różnicę między nimi a tym, którzy zostali – ocenił.
Podkreślił, że nie żałuje objęcia stanowiska selekcjonera biało-czerwonych.
Spodziewałem się ciężkiej pracy i taka jest. Turniej w Bratysławie pokazał, że reprezentacja gra z sercem, poświęceniem, zaangażowaniem. Nie wytrzymaliśmy w drugim meczu, a w trzecim zabrakło nam sił. Nie mamy tylu zawodników na odpowiednio wysokim poziomie, żebyśmy cały czas mogli grać na cztery ataki z takimi mocnymi przeciwnikami. Chcieliśmy zrobić dobry wynik, zabraliśmy najlepszych zawodników, jakich mogliśmy, którzy byli chętni i zdrowi – zauważył Kalaber.
Jego zdaniem zawody były bardzo cennym doświadczeniem dla polskich graczy.
Młodzi zobaczyli, ile im brakuje i czego potrzeba, żeby być tak klasowymi zawodnikami jak rywale – podsumował słowacki szkoleniowiec.