Wprawdzie inaczej niż w ostatnich latach mistrzostwa świata nie są zaliczane do klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, ale wyniki tego cyklu wiele mówią o stanie formy poszczególnych zawodników.
W rywalizacji mężczyzn Norwegowie nie mają konkurencji. Skandynawowie wygrali wszystkie cztery sztafety 4x7,5 km, a Johannes Thingnes Boe w 14 zawodach indywidualnych tej zimy triumfował 11 razy. Zdobywca trzech Kryształowych Kul (2019-21) pewnie prowadzi w cyklu z dorobkiem 1139 punktów. Jakąkolwiek walkę z nim nawiązuje jedynie jego rodak Sturla Holm Laegreid - 920. Trzeci jest inny Norweg Vetle Sjaastad Christiansen - 588 pkt.
Najlepszym biathlonistą spoza tego kraju jest czwarty w klasyfikacji generalnej Francuz Quentin Fillon Maillet, triumfator cyklu w poprzednim sezonie. Nie ma on już jednak choćby teoretycznej szansy na obronienie Kryształowej Kuli.
Znacznie bardziej zacięta jest walka wśród kobiet. Na czele klasyfikacji generalnej po 14 z 21 biegów jest Francuzka Julia Simon - 811 pkt, ale jej przewaga nie jest tak znacząca jak w przypadku Boe. Szwedka Elvira Oeberg ma 735 pkt, Włoszka Lisa Vittozzi - 641. Dopiero dziewiąta jest najlepsza z Norweżek Ingrid Landmark Tandrevold - 477 pkt.
Ostatniego słowa nie powiedziała jednak na pewno broniąca Kryształowej Kuli Marte Olsbu Roeiseland. Potrójna mistrzyni olimpijska z Pekinu i zdobywczyni pięciu złotych medali MŚ w 2020 roku odpuściła początek trwającego sezonu. Do rywalizacji wróciła dopiero na początku stycznia w Pokljuce, a w późniejszych sześciu startach (nie licząc sztafet) pięciokrotnie plasowała się w czołowej dziesiątce.
Liderką polskiej kadry jest 25-letnia Kamila Żuk, która w mistrzostwach świata wystąpi po raz czwarty w karierze. W Pokljuce zajęła 15. miejsce w sprincie na 7,5 km i był to najlepszy polski rezultat w trwającym sezonie Pucharu Świata.
"Drugi trymestr PŚ był dla mnie udany. Oczywiście, w każdym starcie było coś do poprawy, ale ogólnie jestem zadowolona ze swojej postawy. Na MŚ nie jadę po jakiś konkretny wynik. W najgorszym wypadku chciałabym utrzymać tę formę, którą prezentowałam w styczniu. Liczę jednak na nieco więcej pod kątem biegu. Wiem, że satysfakcjonującymi lokatami będzie pierwsza dwudziestka" - powiedziała Żuk, cytowana w komunikacie Polskiego Związku Biathlonu.
Trener Tobias Torgersen postawił także na Annę Mąkę i Joannę Jakiełę oraz dwie debiutantki: Natalię Sidorowicz i Dominikę Bielecką.
W kadrze mężczyzn najbardziej doświadczony jest Guzik, którego występ w Oberhofie jest jednak niepewny. 31-letni biathlonista ma problem z kostką. Trener Rafał Lepel powołał dodatkowo Tomasza Jakiełę.
Starty w MŚ ma za sobą również Andrzej Nędza-Kubiniec. Skład uzupełniają 20-letni Jan Guńka i jego rówieśnik Marcin Zawół, którzy odnosili sukcesy w mistrzostwach świata juniorów, ale w seniorskich jeszcze nie startowali.
Biało-czerwoni do niedzieli przygotowywali się do tej imprezy w Kościelisku.
"Dwa tygodnie przygotowań przed mistrzostwami świata to zbyt krótki okres żeby poprawić wszystko naraz. Będziemy dopracowywać niuanse i szukać formy. Do poprawy jest jeszcze sporo, ale ufam trenerowi w stu procentach" - powiedziała Joanna Jakieła przed rozpoczęciem zgrupowania.
Mistrzostwa w Oberhofie rozpoczną się w środę od sztafety mieszanej 4x6 km, w której Polskę reprezentować będą Żuk, Joanna Jakieła, Nędza-Kubiniec i Zawół. W jedynym dotychczasowym starcie w PŚ w tej konkurencji biało-czerwoni zajęli ósme miejsce, co było najlepszym wynikiem od ponad dekady. Wówczas w składzie byli Żuk, Joanna Jakieła, Guńka i Zawół, ale Guńka obecnie zmaga się z przeziębieniem i tym razem będzie pauzował.
Czwartek będzie dniem przerwy. Mistrzostwa potrwają do 19 lutego.