Jestem z siebie dumna. Wykonałam świetną robotę przez ostatnie dwa tygodnie. Nie spodziewałam się, że zdobędę to trofeum. To dla mnie niesamowite, zmieniające życie doświadczenie. Czuję, że zapisałam się w historii, ale wciąż uważam, że Agnieszka Radwańska osiągnęła wiele, bo prezentowała najwyższy poziom przez bodajże 12 lat. Wiem, że wiele osób nas będzie porównywać. Muszę teraz utrzymać stabilny poziom przez kilka kolejnych lat, by można mnie było nazwać najlepszą tenisistką w Polsce. Wciąż mam bowiem wiele do zrobienia. Na razie to miano wciąż - według mnie - należy do niej - zaznaczyła Świątek na konferencji prasowej po finale paryskiej imprezy, w którym pokonała rozstawioną z "czwórką" Amerykankę Sofię Kenin 6:4, 6:1.

Reklama

Przyznała, że w sobotę była zdenerwowana, ale podkreśliła, że to normalne w takiej sytuacji.

Każdy jest zestresowany kiedy gra w finale Wielkiego Szlema. Wiedziałam, że Sofia również może być zdenerwowana, bo nie jest maszyną. Zdawałam sobie sprawę, że obie możemy mieć z tym problem i prawdopodobnie nie pokażemy swojego najlepszego tenisa, bo trudno o to przy tak dużej presji. Robiłam jednak to, co we wcześniejszych rundach - skupiłam się na technice i taktyce. Starałam się wyzbyć oczekiwań i grać po prostu piłkę za piłką. Tak jak mówiłam wczoraj, naprawdę nie dbałam o to, czy wygram, czy przegram. Sądzę, że kluczem było trzymanie się tego, by nie mieć dużych oczekiwań - wskazała 19-letnia Polka.

Od jakiegoś czasu w jej sztabie szkoleniowym jest psycholog Daria Abramowicz i tenisistka bardzo sobie chwali tę współpracę.

Dziś przed meczem Daria powiedziała mi, by robić to co zwykle, trzymać się mojej rutyny i że wykonałam świetną robotę przez ostatnie dwa tygodnie. Że nieważne, czy przegram, czy wygram. Mam po prostu zaliczyć dobry występ - wspominała 54. rakieta świata.

Agencja AP podała, że 54. w światowym rankingu Polka była najniżej notowaną finalistką singla w Paryżu od początku obowiązywania listy WTA (1975).

Reklama

Świątek przyznała, że ważnym momentem w tegorocznej edycji zmagań na kortach im. Rolanda Garrosa było dla niej pokonanie w 1/8 finału najwyżej rozstawionej Rumunki Simony Halep, głównej faworytki całej imprezy.

To było czymś tak szalonym, że już wtedy pomyślałam o tym turnieju jako o swoim największym w życiu osiągnięciu. Więc potem naprawdę nie miałam już żadnych oczekiwań. Wiedziałam, że w finale będzie ciężko. Nie chciałam się za bardzo stresować, więc powiedziałam sobie, że nie dbam o wynik i starałam się w to wierzyć. Ostatecznie naprawdę cieszyłam się chwilą. To nie tak, że nie obchodziło mnie, czy wygram, czy przegram, ale po prostu nie myślałam o tym cały czas. Skupiam się na rzeczach, które robię teraz, bo wygrywanie jest tylko efektem pracy, którą wykonuję w każdej minucie - zwróciła uwagę.

Po meczu dziękowała m.in. obecnemu na trybunach ojcu Tomaszowi. Zrobił wiele, by pomóc mi i mojej siostrze robić rzeczy, które kochamy. Poświęcił naprawdę wszystko. Ciężko opisać to, co teraz czuję. Jestem po prostu wdzięczna za wsparcie, które mi dał - podsumowała nastolatka.

Po zakończeniu finału wspięła się na trybuny, by uściskać członków swojego sztabu szkoleniowego i najbliższych. Do Paryża na sobotni pojedynek dotarła bowiem poza ojcem także jej starsza siostra Agata. Tenisistka na początku szukała drogi, jak do nich dotrzeć.

To był skomplikowany proces. Chyba boks był ustawiony w innym miejscu niż zwykle, bo wydawało mi się, że droga była zwykle krótsza. Jak miałam 10 sekund w ciągu dnia z taką myślą, że wygram turniej wielkoszlemowy, to wiedziałam, że muszę to zrobić. To samo zrobiłam po juniorskim Wimbledonie i zrobię z tego tradycję - zapewniła.

Podopieczna trenera Piotra Sierzputowskiego nie ma na razie pomysłu na to, jak nagrodzić siebie za paryski sukces.

Chciałabym wyjechać po prostu na wakacje, właściwie moje drugie w życiu. Nie mam doświadczenia, ale myślę, że uda mi się odpocząć mimo tego, co się będzie działo w Polsce. Dziś wieczorem zaś będziemy świętować urodziny Darii, co jest dla niej niespodzianką, a jutro rano będzie na mieście sesja zdjęciowa zwyciężczyni. Chciałam iść na męski finał, ale nie wiem, czy będziemy mieli wejściówki. Nie zajmowałam się tym jeszcze. Wszyscy jesteśmy na razie naprawdę zmęczeni i dobrze by było w końcu odpocząć. Ale jeśli damy radę, to bardzo bym chciała pójść na ten mecz - zaznaczyła zawodniczka, która Hiszpana Rafaela Nadala (zagra w niedzielę) wskazuje jako swojego ulubionego tenisistę.

Ma ona świadomość, że wygranie French Open zmieni jej życie, ale nie obawia się rosnącej popularności i zainteresowania jej osobą.

Trudno mi się na razie wypowiadać na ten temat, ponieważ muszę najpierw wrócić do domu i zobaczyć, co się dzieje w Polsce. Wiem, że to będzie szaleństwo. Myślę, że się do tego przyzwyczaję i to nie będzie dla mnie problemem. Nie jest dla mnie kłopotem przyciąganie uwagi i bycie otoczoną ludźmi. Myślę, że sobie z tym poradzę. Naprawdę bardzo doceniam całe wsparcie, które otrzymałam przez całe te dwa tygodnie. Nawet jeśli nie odpowiedziałam wszystkim na wiadomości, to wiem, że cały kraj był za mną i wszyscy we mnie wierzyli - podkreśliła.

Wiele osób chwaliło Świątek w ciągu ostatnich dwóch tygodni za wszechstronność. Ona sama jednak widzi pole do poprawy.

Czuję, że mogę się poprawić w większości elementów, bo mam dopiero 19 lat. Wiem, że moja gra nie jest jeszcze doskonała. Sądzę, że największym wyzwaniem będzie dla mnie stabilność. Myślę, że z tym zmaga się kobiecy tenis. Dlatego mamy tak wiele nowych triumfatorek turniejów wielkoszlemowych, bo nie jesteśmy tak regularne jak Rafa Nadal, Roger Federer i Novak Djokovic. Dlatego to jest moim celem. Trudno będzie to osiągnąć. Teraz chcę się nacieszyć chwilą, a o celach na przyszłość pomyślę później - zastrzegła.

Przyznała, że fakt, iż w ostatnich latach wiele młodych tenisistek sięgnęło po tytuł wielkoszlemowy, dodał jej wiary.

Nawet jeśli jesteś bardzo młoda i jesteś "underdogiem", to możesz wiele zdziałać w sporcie takim jak tenis. Czasem łapałam się na tym, że wizualizowałam sobie, że wygrywam turniej Wielkiego Szlema. Z jednej strony to było inspirujące, ale z drugiej takie odległe. To, że teraz tu jestem i jestem mistrzynią wielkoszlemową, to szaleństwo. Wierzysz w pewne rzeczy, ale z tyłu głowy wiesz, że wymaga to wielkiego nakładu pracy, by wygrać to. A potem, po dwóch tygodniach świetnej gry, już to masz. To przytłaczające. Myślę, że potrzebuję trochę więcej czasu, by wypowiedzieć się na ten temat, spojrzeć na to z dystansu - podsumowała.

Nastolatka z Raszyna poinformowała też, że występem w Paryżu zakończyła sezon. Pierwotnie była zgłoszona do turnieju WTA w Ostrawie, ale nie zagra tam. Na pytanie, który turniej Wielkiego Szlema teraz chciałaby wygrać, na początku wskazała Australian Open.

Ale najpierw muszę nabrać dystansu, popracować nie tylko tenisowo, ale też medialnie, wizerunkowo, żeby odnaleźć się dobrze w tej sytuacji. Na tym się skoncentruję, bo dla mnie to już koniec sezonu. Mam chwilę, by ochłonąć, a o nowym sezonie będziemy pewnie myśleć za jakieś dwa tygodnie - zaznaczyła.