25-letni wrocławianin nie wykorzystał szansy, by po raz pierwszy w Melbourne, a drugi w karierze osiągnąć wielkoszlemowy ćwierćfinał. Rozstawiony z numerem 29 trzy lata młodszy Amerykanin - syn słynnego przed laty czeskiego tenisisty Petra Kordy, który triumfował w Australian Open w 1998 roku - odniósł największy sukces w karierze i po tej imprezie po raz pierwszy znajdzie się co najmniej w trzeciej dziesiątce światowego rankingu.

Reklama

Początek spotkania należał do Polaka. Mocny i precyzyjny serwis, dobra gra z głębi kortu i szybkie - już w drugim gemie - przełamanie podania rywala sprawiły, że mógł kontrolować przebieg wydarzeń na korcie. Po 34 minutach pierwszą partię rozstrzygnął na swoją korzyść 6:3.

Problemy zaczęły się w połowie drugiego seta. Moment dekoncentracji kosztował Hurkacza stratę podania i rywal wyszedł na 4:2. Polak coraz częściej posyłał piłkę w aut lub w siatkę i od stanu 3:5 w drugiej odsłonie przegrał pięć gemów z rzędu, czyli nie tylko drugiego seta, ale i stracił praktycznie szansę na podjęcie walki o trzecią partię, bo było już 0:4.

To było pasmo pomyłek, złych wyborów, które powodowały frustrację i zniechęcenie. Zbiegło się to w czasie z tym, że najmłodszy ze sportowego klanu Kordów - rodzice grali w tenisa, a starsze siostry są wziętymi golfistkami - zaczął grać dokładniej i wykorzystywał niemal wszystkie dogodne okazje, by zdobywać punkty.

Hurkacz, choć zaczął nawiązywać walkę, to przegrał seta 2:6 i zaczęły się pojawiać obawy o jego zmęczenie, gdyż we wcześniejszych trzech meczach w tym roku w Melbourne spędził na korcie półtorej godziny więcej niż Amerykanin.

Kamienne oblicze Hurkacza i wsparcie kibiców

Reklama

Polak jednak nie rezygnował, a kamienne oblicze jego amerykańskiego szkoleniowca Craiga Boyntona pozwalało przypuszczać, że jeszcze nie wszystko stracone. Odwrócenie sytuacji nastąpiło w czwartym gemie czwartej partii, kiedy Hurkacz przełamał podanie Kordy, wyszedł na 3:1. Wspierany gorącym dopingiem przez licznych na trybunach rodaków poszedł za ciosem, wygrał trzy następne gemy i doprowadził do remisu w meczu.

Wybuch radości biało-czerwonej publiczności, gromkie "Hubert, Hubert" na trybunach i Hurkacz mógł się szykować do już trzeciego w tej edycji Australian Open piątego seta. Choć napięcie rosło, a sił ubywało, to właśnie wtedy obaj zawodnicy pokazali swój najlepszy tego dnia tenis. Starali się szybko kończyć akcje, grali ryzykowanie, a że większość zagrań było udanych, to kibice oglądali wiele efektownych wymian i uderzeń.

Obaj "pilnowali" własnego serwisu, zatem trwała zażarta walka gem za gem. Na przełom była szansa w 11., kiedy dzięki efektownemu returnowi Polak objął prowadzenie 40:15. Stracił jednak obie szanse na przełamanie, zrobiło się 5:6, ale po chwili doprowadził do remisu i tie-breaka, który w decydującym secie rozgrywany jest do 10 punktów, a nie jak zwyczajowo do siedmiu.

Rozstrzygające rozdanie

Rozstrzygające rozdanie była grą nerwów. Zawodził serwis, pojawiły się proste błędy i punkty zdobywane falami. Hurkacz prowadził 3-2, ale szybko oddał inicjatywę i zrobiło się 3-6. Gdy w kolejnej akcji łatwa wydawałoby się piłka kończąca wylądowała w siatce i przeciwnik miał już cztery punkty przewagi, wydawało się, że Polak stracił szanse. Zachował jednak spokój i za moment było już 7-7. Wtedy jednak znowu do głosu doszedł Korda, który wygrał trzy piłki, w tym pierwszą meczową i po trzech godzinach i 28 minutach rywalizacji mógł wyrzucić ręce do góry w geście triumfu i cieszyć się z sukcesu m.in. z emocjonalnie reagującym przez całe spotkanie trenerem, a niegdyś dobrym czeskim tenisistą Radkiem Stepankiem.

Cieszę się, że to przetrwałem. Dzięki wam. To wy przepchaliście mnie do ćwierćfinału - zwrócił się do kibiców.

O tym, jak wyrównana była to batalia dobrze świadczy fakt, że zwycięzca zdobył w całym spotkaniu 146 punktów, a pokonany tylko o dwa mniej.

Był to ich drugi mecz, a pierwsze zwycięstwo Kordy. W 2021 roku Polak pokonał go w Delray Beach, gdzie cieszył się z drugiego tytułu w karierze, a Amerykanin po raz pierwszy dotarł do finału.

Hurkacz osiągnął najlepszy wynik w Australian Open, zyskał prawie 230 tys. dolarów amerykańskich premii i 135 punktów do rankingu ATP, dzięki czemu "wirtualnie" przesunął się z 11. na 10. miejsce.

Korda może natomiast odpoczywać i szykować się do ćwierćfinału, w którym jego przeciwnikiem będzie Rosjanin Karen Chaczanow, który w niedzielę pokonał Japończyka Yoshihito Nishiokę 6:0, 6:0, 7:6 (7-4).

Wcześniej w niedzielę także w 1/8 finału odpadła najwyżej rozstawiona Iga Świątek, która uległa Jelenie Rybakinie z Kazachstanu 4:6, 4:6.

Ostatnią polską singlistką, która pozostała w grze jest Magda Linette. W nocy z niedzieli na poniedziałek zagra o ćwierćfinał z Francuzką Caroline Garcią.