Stawką meczu Niemców ze Szwedami - mistrzów świata z 2007 roku z czterokrotnymi złotymi medalistami zarówno ME, jak i MŚ - był awans do rundy zasadniczej. Nic dziwnego, że od początku walka na boisku była zażarta, a żadnej ze stron długo nie udało się odskoczyć na więcej niż dwie bramki.

Reklama

Dopiero w 22. minucie niesieni żywiołowym dopingiem własnych kibiców Niemcy, po rzucie Torstena Jansena, umocnili się na prowadzeniu (15:12). Do przerwy prowadzili 21:18, a 39 goli nie najlepiej świadczyło o dyspozycji linii obronnych i bramkarzy obu zespołów. W tym samym czasie w Wiener Neustadt Francuzi remisowali z Hiszpanami... 10:10.

Po przerwie Szwedzi rozpoczęli odrabianie strat. Przy stanie 23:22 dla Niemców w 41. minucie szczypiorniści Trzech Koron mieli szansę na wyrównanie, ale Niclas Ekberg nie wykorzystał rzutu karnego. Obronił Silvio Heinevetter, który zastąpił tak dobrze się spisującego w meczu z Polakami Johannesa Bittera.

Szwedzi kilkakrotnie mogli doprowadzić do wyrównania, ale popełniali błędy w ataku. Na boisku było coraz bardziej nerwowo. W 52. minucie Niemiec Oliver Roggisch za brutalny faul ujrzał czerwoną kartkę i został wyrzucony z boiska. Chwilę potem Lukas Karlson doprowadził do wyrównania 27:27.

Reklama

Skandynawowie zmarnowali kilka okazji, by wyjść na prowadzenie, m.in. dwa razy zgubili piłkę w ataku. Ostatnie Niemcy wygrali 30:29. Szwedzi muszą pakować walizki i wracać do domu.