Słoweńcy, których moment przestoju w niedzielnym meczu z Czechami kosztował utratę punktów, rozpoczęli mecz bez respektu dla utytułowanego rywala. Francuzi, mistrzowie olimpijscy i świata, długo nie mogli uzyskać większej przewagi. Zdarzały się im proste błędy, które skwapliwie wykorzystywali rywale. Linie defensywne obu zespołów w pierwszej połowie nie były zbyt trudne do sforsowania, toteż gole padały jeden za drugim.

Reklama

Wynik do przerwy oscylował wokół remisu, a żadnej z drużyn nie udawało się uzyskać więcej niż dwubramkowego prowadzenia. Ostatnie słowo należało jednak do Słoweńców i to oni schodzili do szatni prowadząc 18:17.

Decydujący dla przebiegu spotkania okazał się początek drugiej odsłony. Drugą bramkę po przerwie Słoweńcy zdobyli dopiero w 39. minucie tracąc w tym czasie sześć, w tym cztery autorstwa Michaela Guigou, który w tym meczu był nie do zatrzymania.

Od tej pory mistrzom świata nie pozostało nic innego, jak starać się utrzymać korzystny wynik. Od 43. minuty zaczęli coraz bardziej oddalać się od rywali (w 49. prowadzili 30:23, a w 55. 34:25), którzy nie potrafili złapać drugiego oddechu i dogonić zdecydowanie przeważających Francuzów.

O godzinie 18.15 rozpocznie się spotkanie Hiszpania - Niemcy, a o 20.15 Polska zmierzy się z Czechami.