Trzeba cierpliwości. Córka przynajmniej przez pięć tygodni nie weźmie rakiety do ręki, a być może konieczny okaże się zabieg „uszczelnienia" kręgosłupa. Rysa na kręgu w odcinku lędźwiowym to jednak uraz poważniejszy niż sądziliśmy - mówi trener Robert Radwański.

Reklama

W poniedziałek cała rodzina była już na Florydzie. Agnieszka trenowała na korcie, Urszula na basenie. Młodsza z sióstr dostała specjalny zestaw ćwiczeń, które może wykonywać bez bólu. Została za oceanem i na tyle, na ile jest w stanie, stara się dbać o formę. W styczniu zamroziła ranking na poziomie 75. miejsca, więc jeśli wróci do gry najwcześniej po sześciu miesiącach od zgłoszenia kontuzji, nie wypadnie z elity. Jeżeli zdecyduje się jednak przygotowywać do Rolanda Garrosa, „zamrażarka" nie zadziała. Wówczas w Paryżu trzeba będzie przebijać się przez kwalifikacje.

Do wiosennej, europejskiej części sezonu na mączce zostało jednak jeszcze trochę czasu. Teraz najważniejszy jest prestiżowy turniej w Miami. Zaczyna się w środę, a ojciec najlepszych polskich tenisistek wiąże z nim spore nadzieje. - O półfinale w Indian Wells już powoli zapominamy. Mecz Agnieszki z Karoliną (2:6, 3:6 - przyp. red.) mógł potoczyć się inaczej, drugi set został oddany trochę na własne życzenie. Szkoda, bo w trzecim oglądalibyśmy już totolotka. Nieco kłopotliwa okazała się godzina rozgrywania spotkania. Wcześniej Isia walczyła tylko za dnia, teraz musiała przy sztucznym oświetleniu. W takich warunkach generalnie spisuje się gorzej. Nie, nie nosi szkieł kontaktowych, ale gdy robi się szaro, staje się mniej precyzyjna. To jednak drobiazgi i oczywiście z całej imp rezy jestem bardzo zadowolony. Szansa na rewanż na pewno jeszcze się nadarzy, dziewczyny są na siebie skazane. Do tej pory los je oszczędzał, często wybierały inne turnieje, wpadały do różnych części drabinki, ale przecież tak nie mogło być wiecznie. W Miami Agnieszka i Karolina znów mogą na siebie trafić - komentował szkoleniowiec przed wyjazdem na trening w Crandon Parku.

p