Druga w rankingu WTA po turnieju Indian Wells, najwyższym miejscu w karierze, nie zmieniła celu do którego dąży - awansu na lokatę nr 1 na liście WTA. "Czuję głód w tej wspinaczce na szczyt, na miejsce, o którym wszyscy marzą, i mam nadzieję, że pewnego dnia to mi się przydarzy. Jestem tego coraz bliżej. To jedyne moje oczekiwanie na przyszłość" - podkreśliła Caroline Wozniacki.

Reklama

Wozniacki, sześciokrotna zwyciężczyni turniejów WTA Tour, znana z nieustępliwej, a jednocześnie eleganckiej gry, przegrała w niedzielnym finale turnieju w Indian Wells z Jeleną Jankovic 2:6, 4:6. Ta przegrana na pewien czas zepsuła jej smak awansu na 2 miejsce rankingu. Ogólnie jednak była zadowolona ze swej formy w elitarnym turnieju w pustynnej dolinie Kalifornii.

"Pokazałam sporo dobrego tenisa. Oczywiście, to rozczarowujące, gdy się przegrywa w finale, ale wszystko będzie dobrze. Miałam 10 dobrych dni. Jak dotąd mój sezon przebiega całkiem nieźle i na szczęście gram nadal dobrze, rozwijam się" - dodała Wozniacki.

Ubiegły sezon był dla Dunki przełomowy. Wygrała trzy turnieje WTA i po raz pierwszy dotarła do finału turnieju wielkoszlemowego. W 2009 r. przegrała finał U.S. Open z Belgijką Kim Clijsters. Nosząca stroje sportowe zaprojektowane przez Stellę McCartney, Wozniacki stała się pierwszą od 1955 r. Dunką, która zagrała w finale turnieju wielkoszlemowego. Zwyciężała poza tym w turniejach WTA w Ponte Vedra Beach, Eastbourne i New Haven, a awansowała do finałów czterech innych turniejów, kończąc rok na czwartym miejscu w rankingu WTA. "To dobrze, gdy się ma wyniki, ale nie oczekiwałam, że znajdę się w finale turnieju wielkoszlemowego. To była dla mnie ważna rzecz" - przyznała tenisistka.

Reklama