Przed spotkaniem z mistrzami olimpijskimi, którym inaugurujemy nasz udział w Euro 2008, Polakom dopisują znakomite humory. "Kilkakrotnie rozgrywałem mecz z Chorwacją w wyobraźni. Ani razu nie doszedłem co prawda do 60 minuty spotkania, ale zawsze w momencie, w którym kończyłem, sytuacja wyglądała znakomicie. Oby w świecie realnym nastąpiła powtórka z rozrywki" - śmieje się rozgrywający Marcin Lijewski.
Jeśli biało-czerwoni, podobnie jak rok temu na mundialu, chcą dojść do strefy medalowej, jeżeli marzą, by znów podziwiało ich w telewizji 7 mln rodaków, powinni rozpocząć swój udział w turnieju od zwycięstwa. Łatwo nie będzie - naprzeciw chłopców Bogdana Wenty staje najlepiej broniąca drużyna świata, w której gra Ivano Balić (jest świeżo po kontuzji, ale powinien wystąpić).
Balić zwany Kaką piłki ręcznej Chorwat to prawdziwy geniusz, dwukrotnie wybierany najlepszym zawodnikiem globu. "Przynajmniej pięciu kolegów Ivano prezentuje zbliżony do niego poziom. To świadczy o potencjale rywala. Czeka nas po prostu wojna - mówi DZIENNIKOWI rozgrywający Damian Wleklak. "Jesteśmy na nią przygotowani. Każdy z moich chłopców da z siebie wszystko. U mnie nie ma miejsca na przeciętniactwo" - zapewnia trener Wenta.
Nasz selekcjoner zadziwiał wszystkich spokojem i otwartością. Chętnie rozdawał autografy kibicom i przyjmował dziennikarzy w swoim pokoju hotelowym. Podobnie zachowywali się jego zawodnicy. Polscy szczypiorniści, inaczej niż piłkarze nożni, nie odgradzają się od całego świata w przededniu ważnego turnieju. "Nie musimy tego robić. Jesteśmy zrelaksowani, nic i nikt nie jest w stanie wyprowadzić nas z równowagi" - mówi Wleklak.
A trzeba wiedzieć, że Norwegowie robili, co mogli, by poirytować Polaków. Na środowym treningu naszej ekipy wyłączyli ogrzewanie. Temperatura w hali w Stavanger wynosiła około 15 stopni! Niektórzy piłkarze trenowali w grubych bluzach, dziennikarze i członkowie sztabu szkoleniowego siedzieli w kurtkach.
To nie pierwszy raz, gdy Skandynawowie sprawili naszym niemiłą niespodziankę. "Na początku pobytu w Norwegii dostaliśmy na kolacje renifera. Śmierdział, wyglądał strasznie" - narzeka Lijewski. "Widać, że gospodarze nie przykładają się do organizacji" - dodaje Wleklak.
W Stavanger próżno szukać mieszkańca, który wie, że w czwartek startuje Euro 2008. W mieście nie widać też plakatów reklamujących imprezę. Jedyny bilboard zauważyliśmy na lotnisku. Karol Bielecki był na nim podpisany jako... Bartosz Jurecki. Ignoracja Norwegów nieco dziwi, bo przecież ich drużyna naprawdę może zajść w tym turnieju daleko. Świadczą o tym wyniki sparingów. W jednym z nich Skandynawowie roznieśli mocną przecież Islandię 36:19.
"Norwegowie spokojnie mogą wygrać imprezę. Tak naprawdę mam nadzieję, że zwycięży ktokolwiek, byle nie Niemcy" - powiedział ostatnio trener Francuzów Claude Onesta.
Pod jego słowami podpisaliby się zapewne szkolenowcy wszystkich najmocniejszych drużyn Europy. Po zeszłorocznych mistrzostwach świata, w których naszym sąsiadom bardzo pomogli sędziowie, w Norwegii obowiązuje następujące hasło: każdy tylko nie Niemcy.
Złośliwości pod adresem tej drużyny nie szczędzi nawet zazwyczaj powściągliwy w słowach Wenta. "Oni nie grają tym razem u siebie, więc nie sądzę, by doszli do finału. Są na to zwyczajnie zbyt słabi" - powiedział DZIENNIKOWI selekcjoner na pytanie o to, czy chciałby znów zmierzyć się w walce o złoty medal z Niemcami.
Rozluźniony Wenta może sobie poironizować. Co innego Lino Cervar. Wczoraj podczas śniadania w Rica Forum Hotel selekcjoner Chorwatów nie uśmiechnął się ani razu. "Z czego tu się cieszyć? Przed nami niezwykle ciężki mecz, a forma moich zawodników jest wielką niewiadomą. Poza Baliciem po rekonwalescencji są inni liderzy drużyny, Petar Metlicić i Blazenko Lacković. Nie pamiętam, kiedy ostatnio mój zespół był tak poobijany. Te problemy sprawiły, że atmosfera w ekipie nie jest dobra" - nie ukrywa Cevar.
Po meczu z Chorwacją Polska zmierzy się ze Słowenią (18.01) i Czechami (20.01). Do drugiej rundy awansują trzy najlepsze zespoły z grupy.