Darek i Patrycja znają się siedem lat. Słynny bokser był jeszcze ze swoją pierwszą żoną Dorotą, gdy zaczął się spotykać z Patrycją. Nie ukrywał tego, tym bardziej że tamto małżeństwo już się rozpadło. Oboje po przejściach, oboje z dwójką synów. Planowali ślub i dzieci. Ślub odbył się na niemieckiej wyspie Sylt w październiku ubiegłego roku. Był romantyczny wieczór na plaży przy ognisku, a potem gorący seks w płatkach róż.
"Patrycja jest tak samo we mnie zakochana, jak ja w niej" - opowiadał wówczas "Faktowi" Michalczewski. Ale nie trwało to długo. On mieszka w Gdańsku, gdzie ma pracę, ona woli być w Hamburgu. "I to był największy problem" - przyznaje "Tiger". "Patrycja nie chciała przeprowadzić się do Polski, a ja do Niemiec. Przestaliśmy się dogadywać. Zaczęliśmy rzadziej dzwonić do siebie. A gdy któreś z nas chwyciło za telefon, to rozmowy nie były już tak gorące, jak kiedyś. Nie było flirtu, tej iskierki, która rozpala umysły. Coś wygasło" - dodaje.
Czy powodem rozstania była nowa kobieta w jego życiu? "Nic z tych rzeczy. Oczywiście, mam sporo koleżanek, nawet takie, z którymi flirtuję, chodzę na kawę czy kolację. Ale Patrycja wie o nich. Jedną znam nawet dłużej niż żonę, bo jedenaście lat, ale to nie miało wpływu na zakończenie naszego związku" - mówi "Tygrys".
Michalczewski nie ma wątpliwości, że to już koniec. "Oboje czuliśmy, że trzeba się rozstać. Zadzwoniłem do Patrycji i mówię: <Muszę z tobą pogadać>. Ona na to: <Ja z tobą też, chyba chodzi o to samo>. Poleciałem do Hamburga i szybko doszliśmy do porozumienia. Rozstaliśmy się w zgodzie. Słowo <rozwód> nie padło. Ale wiemy, że nasz związek definitywnie się rozpadł. Jest mi strasznie przykro" - mówi były bokserski mistrz świata.