Kolejnym rywalem Polek będzie w sobotę w Chorzowie Czarnogóra.

Polska - Anna Baranowska, Partycja Mikszto - Katarzyna Koniuszaniec 1, Patrycja Kulwińska, Karolina Sulżycka, Karolina Szwed, Kinga Byzdra 10, Klaudia Pielesz 3, Kaja Załęczna, Joanna Obrusiewicz 1, Alina Wojtas 3, Hanna Sądej, Joanna Dworaczyk 2, Iwona Niedźwiedź 1, Karolina Zalewska, Lucyna Wilamowska.

Reklama

Sędziowali: Michaił Majeuski i Juri Tereszczenkow (Białoruś). Widzów: 2700.

Na nic zdały się roszady w składzie, próby różnorodnych, czasem dość zaskakujących, rozwiązań taktycznych - Polki w środowym meczu były słabsze od aktualnych mistrzyń świata w każdym elemencie gry.

Zdesperowany selekcjoner reprezentacji Polski Kim Rasmussen spróbował nawet grę siódemką w ataku, bez bramkarki, której rolę przejęła Patrycja Kulwińska (obroniła nawet jeden rzut). Tymczasem opiekun Sbornej Jewgienij Trefiłow, pod którego przewodnictwem Rosjanki już cztery razy sięgnęły po złote medale mistrzostw świata (2001, 2005, 2007, 2009), spokojny o sukces mógł wypróbować różne warianty ustawienia i może stąd przewaga jego drużyny w drugiej połowie nie była tak miażdżąca.

Właściwie Polki przegrały mecz już na początku - od stanu 1:1 pozwoliły rywalkom na strzelenie sześciu bramek z rzędu i na ich drugie trafienie (a pierwsze z gry) trzeba było czekać aż do 12. minuty. W obu przypadkach autorką goli była Kinga Byzdra - jedyny jaśniejszy punkt w ekipie gości.

Biało-czerwone oddawały nieprecyzyjne i zazwyczaj z nieprzygotowanych pozycji rzuty z dystansu, z którymi dość łatwo radziła sobie bramkarka Maria Sidorowa. Nie lepiej spisywała się obrona - dziurawa i zupełnie nie radząca sobie z konsekwentnie grającymi Rosjankami, które szczególnie imponowały efektownymi kontratakami. Drużyna gospodarzy szybko rozwiała marzenia o dobrym wyniku przyjezdnych. W 22. minucie prowadziła 15:4.

W drugiej połowie obraz gry niewiele się zmienił. Polki nadal oddawały wymuszone rzuty w środek bramki, tymczasem akcje Rosjanek były płynne, szybką wymianą piłek gubiły rywalki. Im też się zdarzały błędy, ale brało się to raczej z rozprężenia spowodowanego wysokim prowadzeniem, które w 48. minucie doszło nawet do 15 bramek (28:13).