Ca pan czuł oglądając wślizg Martina Taylora w nogi Eduardo? Przypomniał pan sobie mecz Legia - Widzew i sytuację, w której Cezary Kucharski rozorał panu nogę korkiem?
Ja na szczęście nie byłem wtedy tak połamany, miałem tylko pozrywane mięśnie i perspektywę kilkumiesięcznej zaledwie przerwy w graniu przed sobą. Bolało jak cholera, ale... nie grzebmy w trupach. Nie chcę już wracać do tej sytuacji, tym bardziej, że pół roku temu wziąłem udział w pożegnalnym meczu mojego ówczesnego rywala w Łukowie. To dowód na to, że zagoiły się nie tylko rany fizyczne, ale także te mentalne.

Reklama

Po meczu długo mówił pan jednak, że nie było to przypadkowe wejście napastnika Legii.
Bo miałem takie wrażenie. A teraz mam wrażenie, że chce pan rozmawiać na temat, do którego nie chce mi się wracać. Zwłaszcza, że długo czekałem na pewne magiczne słowo, które w końcu padło. To kończy tamtą historię.

Zapytam więc ogólnie: w profesjonalnej piłce zdarzają się takie brutalne zamachy na czyjeś kości? Z premedytacją?
Niestety tak. Sam byłem kilka razy wstrząśnięty w tym sezonie i zniesmaczony patrząc na to, co dzieje się w Lidze Mistrzów. Widziałem parę fauli, za które na miejscu UEFA karałbym 10 meczami zawieszenia i nalegał na dyskwalifikację brutala w rozgrywkach krajowych nawet za sam zamiar. Bo moim zdaniem ważniejszy jest zamiar niż skutek. Czasem widać wyraźnie, że jeden gość poluje na nogi drugiego i już za to karałbym surowo.

Taylor polował? Ktoś weźmie teraz na nim rewanż?
Nie sądzę, tym bardziej, że to ponoć nie jest rzeźnik. Takie wieści dochodzą z Anglii, on nie grał zbyt brutalnie. Zemsty więc nie będzie, bo piłkarze zobaczą, że początkowo Taylor próbował trafić w piłkę. W ostatniej chwili podjął chyba decyzję, że skoro piłka uciekła, to walnie chociaż gościa po nogach. Jedna setna sekundy pomroczności jasnej kosztowała wiele Eduardo, ale także jego samego. Moim zdaniem wykonując ten wślizg w pierwszej jego fazie zachował się jak należy. Oglądałem to z wielu ujęć w internecie, zanim parę linków zablokowano i wydaje mi się, że celował w piłkę, a dopiero potem nie umiał się powstrzymać. Uznał pewnie, że przyrżnie rywalowi, ale krzywdy zrobić raczej nie chciał. Nie wchodził w Eduardo dwiema nogami na wysokości kolan, żeby je połamać, a atakował piłkę. Przynajmniej początkowo.

Reklama

Następnego dnia Taylor poszedł do szpitala do Eduardo. To były szczere przeprosiny?
Dobrze, że stać go było na spojrzenie w oczy gościowi, któremu zrobił krzywdę i na to, by szczerze wypowiedzieć pewne magiczne słowo. To naprawdę ważne. Moim zdaniem to były szczere przeprosiny. I potrzebne.

Pojawiły się głosy, by dożywotno brutali dyskwalifikować.
To przesada. Ja surowo karałbym tych, co chcą zrobić rywalowi krzywdę. Ale nie za sytuację, gdy stres i zmęczenie sprawią, że ktoś zgłupieje i zrobi dziwny ruch ręką, czy nogą. Poza tym nie karałbym na podstawie skutków. Przecież sam Włodek Lubański przyznaje, że McFarland prawdopodobnie nawet go nie ruszył wykonując pamiętny wślizg, który przerwał Włodka karierę. I co, McFarland też miał pauzować?

Co mówiono o tej sytuacji w szatni Arsenalu? Pana syn Wojciech bardzo się przejął?
Młody mówił, że katastrofalnie to wyglądało i że wszyscy byli poruszeni, wstrząśnięci. W klubie trochę wrzało, ale nikt Taylora aż tak bardzo nie oskarżał. Nawet Arsene Wenger ochłonął i wycofał się z żądania dożywotniej dyskwalifikacji. Cóż, takie rzeczy się zdarzają. Gdzie trenują piłkarze, tam wióry lecą. Nieumiejętność, głupota, chwila nieuwagi mogą doprowadzić do takiego koszmaru. Nic się na to nie poradzi.

Niech pan to powie rodzicom, posyłającym dziecko na trening piłkarski.
Zawsze mogą wyjść tylko na spacer do parku. I to w ciepły dzień, by uniknąć przeziębienia... Sport bywa ryzykowny, wszystko może się zdarzyć. Nawet w bezkontaktowej siatkówce zdarzają się makabryczne złamania nóg. Grając w szachy też można ucierpieć, bo rywal postawi zbitego gońca na twojej ręce. Także bez histerii. Na treningi piłkarski i tak bezpieczniej przyjść niż na bokserski, gdzie zrobienie drugiemu gościowi krzywdy jest głównym celem. Trzeba wierzyć w zdrowy rozsądek rywali i we własne szczęście, a może uniknie się takich tragedii jak ta Eduardo. Oby chłopak jak najszybciej wrócił na boisko i oby do takich tematów nie trzeba było powracać.