Do kolizji doszło w niedzielę na ostatnim odcinku specjalnym Hell's Gate 2 o długości 10,6 km. Po przejechaniu jego pierwszej części mającej około 5 km okazało się, że dalej nawierzchnia jest tak zniszczona przez jadące wcześniej auta WRC, że auta słabsze, w tym także Fiesta prowadzona przez Zasadę, nie ma szansy aby dojechać do mety.

Reklama

Byliśmy pewni, że zawiesimy się na misce olejowej, koleiny były już tak głębokie, że żaden samochód nie mógł tego fragmentu pokonać. Zatrzymaliśmy się, włączyliśmy system GPS powiadamiający organizatora, że trasa jest nieprzejezdna. W tym momencie rajd powinien być, zgodnie z przepisami FIA, natychmiast zatrzymany. Jednak nasz sygnał GPS został przez organizatora zlekceważony, na trasę wypuszczono kolejne, startujące po nas załogi. Dostaliśmy dwa uderzenia, pierwsze lżejsze, drugie na tyle silne, że samochód już nie nadawał się do jazdy - powiedział Borysławski.

Pilot Zasady przyznał, że miał łzy w oczach, gdy ich Fiesta została rozbita przez innych kierowców.

Do zawodników nie mamy żadnych pretensji, oni wystartowali, gdyż zostali wypuszczeni przez sędziów. Ale organizatorzy lekceważąc sygnał GPS o zablokowaniu trasy, mogli doprowadzić do tragedii. Kierowcy jadąc odcinkiem specjalnym na 110 procent swoich możliwości, nie mogą przewidywać, że na skutek braku reakcji ze strony sędziów, trafią na trasie na przeszkodę. Dwóch naszych rywali nie zdołało wyhamować, przez to nie ukończyliśmy imprezy. A było tak blisko! Szkoda... - dodał pilot Zasady.

Także 91-letni Zasada nie krył, że pech zakończył jego marzenia o dotarciu do mety.

No straszny pech, ale takie rzeczy w rajdach się zdarzają. Wiele aut na tym odcinku miało bardzo duże problemy. Koleiny były tak głębokie, że aż szorowaliśmy płytą silnika. Długo tak by się nie dało - powiedział najstarszy w historii kierowca jadący w rundzie WRC.

Przed ostatnim pechowym odcinkiem Rajdu Sobiesław Zasada z pilotem Tomaszem Borysławskim zajmowali w klasyfikacji generalnej 25. lokatę, a w kategorii RC3 byli na trzeciej pozycji.