Według słów zwolnionego w sierpniu kierowcy Renault tuż przed wyścigiem doszło do spotkania między nim, szefem inżynierów Patem Symondsem oraz szefem zespołu Flavio Briatore, na którymzasugerowano mu, by tuż po pierwszym tankowaniu Piquet spowodował wypadek. Ponoć miał rozbić się na 17. zakręcie, bo usunięcie bolidu z tego miejsca trwałoby długo i wymagałoby neutralizacji wyścigu.
Briatore i Symonds pisemnie zaprzeczyli temu, co więcej, obaj są zgodni, że to był pomysł Piqueta. Tymczasem analiza telemetrii samochodu Brazylijczyka wskazuje, że mógł celowo uderzyć w ścianę. Inni kierowcy oraz samo Renault nie chcą komentować tej sytuacji. Wyjątkiem był Rubens Barrichello, który przez lata pracował w Ferrari dla Michaela Schumachera.
"Ja w Austrii zostałem postawiony w sytuacji, która moim zdaniem była absolutną granicą (w 2002 roku kazano mu przepuścić Niemca - red.). Rozmowa trwała osiem okrążeń i powiedziano mi, że muszę odpuścić. Jeżeli to, o czy mowa w kontekście Renault, jest prawdą, to jest to bardzo, bardzo smutne. To fakt, że łatwiej rozbić samochód F1, niż go prowadzić. Jednak teraz widzę, że ktoś chce głowy Briatore. Wszystko to jest bardzo dziwne" - mówił Brazylijczyk.