Punkty:
Polonia Azbud Warszawa: Eddi Miller 26, Brandun Hughes 17, Marcin Nowakowski 12, Harding Nana 9, Mariusz Bacik 8, Joshua Alexander 7, Przemysław Frasunkiewicz 6, Aleksander Perka 0.

Asseco Prokom Gdynia: Qyntel Woods 22, David Logan 20, Ronald Burrell 11, Jan-Hendrik Jagla 9, Adam Hrycaniuk 9, Daniel Ewing 4, Lorinza Harrington 2, Adam Łapeta 0, Przemysław Zamojski 0, Piotr Szczotka 0.

Reklama

Asseco, choć bez kontuzjowanego środkowego (kłopoty z nogą) Ratko Vardy, wygrywało walkę pod tablicami (40:23), ale nie potrafiło przełożyć tej przewagi na zdobycz punktową. "Nie byliśmy odpowiednio skoncentrowani" - wyjaśniał po spotkaniu środkowy Adam Hrycaniuk.

"Tu nie chodzi tylko o to, kto ma lepszą piątkę, ważny jest każdy pojedynek "jeden na jeden", rywale to wygrywali" - powiedział trener Asseco Tomas Pacesas. Gdynianie rozpoczęli spotkanie nietypową piątką, bez gwiazd Davida Logana czy Qyntela Woodsa, z dublerami, którzy mieli udowodnić, że nie są gorsi od Amerykanów.

Gospodarze nie przestraszyli się ani dublerów, ani zawodników pierwszej piątki. Prowadzili od początku i tylko raz dali sobie odebrać przewagę, gdy Logan trafił zza linii 6,25 m i goście prowadzili 66:65.

W pierwszej kwarcie koszykarze Polonii aż ośmiokrotnie zdobywali punkty rzutami zza linii 6,25 m - a czterokrotnie ucyznił to Eddie Miller. Gdynianie odpowiadali tym samym, ale z mniejsza skutecznością. Przez siedem minut zawodnicy obydwu drużyn rzucali tylko za trzy punkty. Lepiej w tej taktyce radziła sobie Polonia, bo prowadziła 21:9.

Prokomowi nie pomagały częste zmiany trenera Pacesasa, ani skuteczna gra Woodsa. Młody Marcin Nowakowski ogrywał rozgrywających Lorinzę Harringtona i Daniela Ewinga, a podkoszowi Asseco "nabierali się" z łatwością na akcje doświadczonego Mariusza Bacika i Hardinga Nany. Na pięć minut przed końcem Polonia prowadziła tylko 76:73 i wydawało się, że mistrz Polski jest o krok od doprowadzenia do remisu i zwycięstwa. W końcówce spokojniej zagrali jednak gospodarze i to oni cieszyli się z wygranej, która jest największą sensacją sezonu.